Strona:Adolf Dygasiński - As.djvu/173

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tymczasem As, wyrzucony za drzwi z sieni doktora, udał się teraz w sąsiedztwo, przed stajnię pocztową, gdzie wielka obfitość wyrzucanej z pod koni mierzwy obiecywała mu dobre legowisko, zabezpieczające od wpływów nocnego zimna. Zakopał on się tutaj po uszy i po doznanych licznych wrażeniach, a zapewne także wskutek osłabienia, zasnął snem twardym. Szeroko już mówiono o nim na mieście, a on, ile razy otworzył oczy i spojrzał na świat jasny, ciągle uczuwał w członkach jakieś rozluźnienie, omdlałość, potrzebę dłuższego wypoczynku. Zamykał oczy, znowu je otwierał, znowu zamykał: widocznie pragnął przez sen wynagrodzić sobie utratę sił, odzyskać krzepkość utraconą a tak potrzebną do zapasów z życiem.
Było już prawie południe, kiedy ze stajni poczęto wyrzucać nawóz w dwie pary rąk i zwalać go właśnie na tę kupę, gdzie zagrzebany pies wypoczywał. Musu nieraz trzeba, ażeby opuścić pościel, wygrzaną ciepłem swego ciała. Coraz to nowe pokłady spadały z wideł parobków i przytłaczały rozespanego wyżła; nareszcie poczuł, że już ledwie może oddychać. Porwał się z przerażeniem i, zebrawszy wszystkie siły, wyskoczył nagle z kupy mierzwy ku nadzwyczajnemu przestrachowi parobków, porządkujących stajnię: szeroko na ten widok rozwarli usta, wytrzeszczyli oczy i przez jakiś czas stali nieruchomi z widłami w rękach. Opamiętali się jednak, bo przecież słyszeli już byli coś o przebywaniu w mieście psa wściekłego. Raźno więc poskoczyli za zmykającym Asem, puszczając na miasto przeraźliwe okrzyki: — „Pies wściekły! Pies wściekły!“
Wołanie to sprawiło nadzwyczajny skutek: kto tylko był na rynku, usiłował się gdzie bądź schronić i wystraszone Żydówki przewracały się z wrza-