Strona:Adolf Dygasiński - As.djvu/171

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Człowieka żyłka wintowa wyciąga z domu, psa — inna żyłka.
Jednakże lekarz i aptekarz, mający zwykle do czynienia z wadliwemi organizmami, wpadli na domysł choroby, zwanej wścieklizną.
Pies z porządnego domu nie wałęsa się po nocy bez ale: — bezwarunkowo stan nienormalny.
Chociaż As zdradzał przygnębienie tylko i pokorę, jednak na wszelki wypadek wypędzono go za drzwi, zwłaszcza, że nosił na sobie krwawe ślady niedawnej walki, a przytem widok obcego psa w domu bardzo niepokoił i rozdrażniał Muszkę.
Aptekarz, który od południa grał w winta i obawiał się wymówek żony, wróciwszy teraz do domu, rzekł zaraz na wstępie:
— Mamy w mieście psa wściekłego!
Słowa te tak przeraziły panią aptekarzową, że zapomniała odrazu o wyrzutach i myślała tylko o niebezpieczeństwie, na jakie się mąż jej narażał, wracając do domu. Wystarczało to już najzupełniej, ażeby cały Mączyn miał się nazajutrz na ostrożności przed psem wściekłym. Rano bowiem pani aptekarzowa rzekła do wychodzącej z domu służącej:
— A strzeż się tam, bo w mieście jest pies wściekły!
Poszło to zaraz w obieg. Różni mieszkańcy Mączyna przypominali sobie czem prędzej, że wczoraj z wieczora słychać było w mieście ogromną psią wrzawę, powodem której, jak się pokazuje, był pies wściekły. O niczem innem nie mówiono już w miasteczku, tylko o tem jednem, że wczoraj psy gryzły się z psem wściekłym. Ktokolwiek posiadał psa przy domu, oglądał go dzisiaj troskliwie i odosabniał, jeżeli się okazała najmniejsza ranka. Nawet i ów wielki pies rzeźnicki poszedł pod zamknięcie, ponieważ mu na