Strona:Adam Szymański - Dwie modlitwy.djvu/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tałem, witając się z mówiącym.
— Dlatygo ni, — odparł Bartłomiej — ze nijakie stworzenie od przeznacynia swoigo ucic nie może; ni pies sukom, ni baba chłopem nigdy nie bandzie.
— Przecież to co innego zupełnie?
— Ono widzi się tak tylo, co insego, a w rzecy jedno, bo choćby ja som na ten przykład: od roboty, już i nie mówićby mi o tem, nie uciekam, a nie idzie mi przecie. A dlacygoj? Dlatygo, ze nie przy swojej robocie stojem. I choć pracuję, nie piję, marnieję jak ta owca na słocie, i zmarnieję taki, bo i terom już bardzi do psa na weselu, niźli do cłeka podobny, tylo wesele to nijakie.