Strona:Adam Szymański - Dwie modlitwy.djvu/183

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Więc grubszy byliście?
— A no, mówię przecie, nie taki bułem! I do cego to ja tero podobny, jak ten charcisko ścieniałem! abo to ręka? — i odwinąwszy rękaw koszuli, ukazał nam rękę, którejby niejedna noga pozazdrościła. — Cy to noga? — i obcisnąwszy rajtuzy szerokie, z politowaniem szczerem patrzył na jej łokciową objętość. — Nie taki bułem, — zakończył z westchnieniem.
Domyśleć się łatwo, że mi o westchnienia podobne bardzo chodziło; grunt zresztą już był nieźle przygotowany i Maciej, tak rzadko zapewne doznający ulgi wywnętrzenia się szczerego, dziś już i tak wzburzony, nie potrzebował silnej podniety. Dość było,