Strona:Adam Szymański - Dwie modlitwy.djvu/181

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— I dobrze, myślisz, on znowuj, widział ty, powiada, jak powar[1] dla uprawlajuszczego mięso ze żyłów oczyszcza na kutletki?
— A jakże nie miałem widzieć, widziałem, powiadam.
— No to widzisz, jak tu ostaniesz, to i z ciebie wszystkie żyły powyciągają, siłę twoję wielką zabiorą. Zebrałeś trochę grosza, to i ruszaj stąd, nie oglądaj się na nic.

— Wyszedłem tedy ze śpitala i po razciot[2]. Ale korowodów miałem niemało; »ostań się i ostań«, powiadają, »i pensyjom damy większą i to, i sio«. Ale jo ni, dobre pinądze wase, alić dro-

  1. Kucharz.
  2. Ratunek.