Strona:Adam Mickiewicz Poezye (1822) tom drugi.djvu/185

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

XIĄDZ (upuszcza świécę, dzieci podejmują zapalają i stawią na stole.)
Gustaw! ty Gustaw? (ściska) Gustaw! wielki Boże!
Uczeń mój! syn mój!
GUSTAW (ściska patrząc na zegar.)
Ojcze, jeszcze ściskać mogę!
Bo potém... w krótce... zaraz pójdę w kraj daleki!
Ach i ty będziesz musiał wybrać się w tę drogę,
Uściśniemy się wtenczas, ale już na wieki!
XIĄDZ.
Gustaw! skąd? kędyś? przebóg! tak długa wędrówka?
Gdzieś ty bywał dotychczas przyjacielu młody?
Nie wiedzieć kędyś zniknął, jakbyś wpadł do wody,
Litery nie napisać, nie nakazać słówka?
Wszak to lat tyle!... Gustaw! cóż się z tobą dzieje?
Ty niegdyś w mojéj szkole ozdobą młodzieży,
Na tobie najpiękniéjszém zakładał nadzieje;
Czy można tak się zgubić? w jakiéjże odzieży?