Strona:Adam Asnyk - Panna Leokadja.djvu/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nie wiedziałem właściwie co odpowiedzieć, ale wybawiła mnie z kłopotu panna Leokadja swoim ukazaniem się w salonie. Jakaż piękna panna wyrosła z mojej małej Lodzi — pomyślałem, oddając głęboki ukłon i ciekawie wpatrując się w towarzyszkę zabaw dziecinnych. W samej rzeczy urocze to było zjawisko. Wysmukła blondynka o zaokrąglonych i wykończonych formach, pięknych i pociągających rysach twarzy, dużych niebieskich oczach i przecudnej lekkoróżowej karnacji, żywo przedstawiała ideał cielesnej piękności Rubensa z dodatkiem tego nie uchwyconego wdzięku i blasku, który tylko jeden Correggio z pod pędzla swego umiał wydobywać. Może tam zanadto było Rubensa a za mało Correggia, alem się nad tem w tej chwili nie zastanawiał. Matka przedstawiła mnie córce. Pan Jan Stożek sąsiad z Wulki a dawny twój znajomy, przyczem panna Leokadja raczyła sobie mnie przypomnieć jakoteż inne drobne wypadeczki w naszych latach dziecinnych. Wkrótce rozmowa stała się ogólną i coraz bardziej ożywioną. Mówiliśmy po trochu o wszystkiem, o pogodzie, o Krakowie i literaturze, sztuce ba nawet i o polityce. Panna Leokadja zawstydzała mnie na każdym punkcie zarówno wdziękiem i łatwością swojej wymowy, jak i bogactwem swoich wiadomości, które nawet w sferze politycznej przesięgały daleko — przynajmniej jak mi się zdawało — zakres mojej wiedzy. Nadewszystko zaś pobiła mnie znajomością literatury angielskiej i estetycznemi po-