Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 3.pdf/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A więc — ta Ada przyzna się panu Karolowi, że jéj nietylko tęskno — ale nawet bardzo przykro....
Trochę oczy spuściwszy, trochę zawstydziwszy się, podniosła je.
— Cóż chcesz? mówiła daléj. I ja nawykłam widzieć tę poczciwą twarz uśmiechniętą przy sobie. Był to mój wychowaniec niemal.... Lubiłam go bardzo — odebrano mi go tak bez litości.... i tak bez nadziei, że mi go powrócą.
Karol ciągle patrzał jéj w oczy i dumał.
— Kochana kuzynko — odezwał się, gdy ciszéj coraz wymawiane słowa jéj na ustach zamarły — trochę bo mam za złe poczciwemu nad to może Robertowi, że tak strasznie jest ojcu posłuszny.
— A! mój panie Karolu — przerwała, ty dawno straciłeś ojca, ty nie pamiętasz matki, ty nie wiesz co to jest węzeł ten święty, który dzieci z nimi łączy. Ja mu tego za złe nie mam....
— Ale to ojciec.... ślepy i....
— Jest ojcem, darujmy mu — dodała Ada, chcąc wstać, aby trudną przerwać rozmowę. Karol ją wstrzymał.
— Mnie się zdaje — odezwał się — że sam ojciec kiedyś byłby za to wdzięczen, gdyby dziś — trochę mu syna zbuntowano.... Ja taki jestem Don Kiszot w tych sprawach, że gotówbym się porwać.... jechać....