Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 3.pdf/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ku, jak gdyby to rozstanie miało być wieczném — jakby dla serc niemożliwém było....
Drzewa się przerzedzały coraz, z po za nich Ruszków, park i w zieleni klombów pałacu kominy widać było. Tu się rozstać musieli. Słowa zamierały na ustach. Wieczór teraz nadchodzący prędzéj, mrokiem swym poczynał okrywać krajobraz dokoła....
Ada się zatrzymała....
— A! nie! zawołała — niech będzie co chce — chodźmy daléj.... Odprowadź mnie do ogrodu. Spotka nas kto? Mniejsza o to, okupię tém chwilę dla mnie drogą.... Nie wiem czemu to rozstanie serce mi rozdziera.... Lękam się go!! Chodźmy! Daj mi rękę....
Szli razem ku ogrodowi.... Okolica była pusta, nie spotkali nikogo, nic nie przerwało téj przechadzki, któréj smutek towarzyszył jak przeczucie....
Ada się kilka razy spytała go:
— Kochasz mnie?
Musiał powtórzyć i powtórzyć jeszcze.... i poprzysiądz.... że jéj wiernym zostanie....
— Mój drogi — odezwała się już zbliżając ku parkowi, nie śmiéj się ze mnie — nie dziwuj się niedowiarstwu i trwodze.... Jam się wychowała we wstręcie tego uczucia, które mnie dziś pochłonęło całą — jam go była pozbawiona od śmierci