Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 2.pdf/134

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Pani mi pozwoli, ażebym konia prowadził w ręku?
— I na to zgoda! Widzisz pan, jestem grzeczna....
Jeszcze raz uściskawszy Kasię, która trochę zdumiona patrzała na tę parę oddalającą się — szepnęła jéj Ada:
— Niechże z tego plotek nie będzie!
— A! proszę pani — odparła cicho Kasia — nawet mężowi nie powiem!!
Ale sama się zapłonęła mocno.... i Boże przepuść — pomyślała sobie:
— Kto ich wie — może to nie był przypadek!? Ale co mnie do tego!...
Ada z początku zmieszana była mocno, biło jéj serce, gdy się wśród téj ciszy lasu i mroku wieczoru nadchodzącego znalazła sam na sam z Robertem. Położenie było ekscentryczne. Z dumą jakąś powiedziała sobie:
— Cóż mi tam! w duszy jestem wyższą nad to wszystko....
Bojaźliwie Jazyga szedł w pewném oddaleniu, nie śmiejąc się odezwać, lub raczéj nie wiedząc co mówić. Drżał upojony szczęściem i trwogą. Ada nań śmiało patrzała.
— A! rzekła — bawi mnie to, żeśmy się tak spotkali, właśnie gdy chciałam go widzieć i mówić z nim. Mam dobrą nowinę do zwiastowania.