Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 2.pdf/133

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Pani tak sama.... rzekł w końcu — odbywa dość odlegle przechadzki.... Kawałek drogi przez las!
— Ale nie sama! odparła Ada.... widziałeś pan moich wiernych towarzyszów — ciby mię obronili w przypadku, gdybym potrzebowała obrony, co być wcale nie może.... A wieczór był tak piękny, żem się pokusie przechadzki oprzeć nie mogła. W towarzystwie musi się mówić, chciałam być sama, ażeby myśleć.
Zaczynało zmierzchać. Kasia przybyła z mlekiem, Ada wstała wybierając się już z powrótem. Robert też ruszył się.
— Nie śmiem być tak zuchwałym, aby się narzucać pani za obrońcę.... w dodatku do psów — przez las.... ale — moja droga właśnie tędy prowadzi....
Ada się uśmiechnęła....
— Wyobraź pan sobie, że panna Hortensya lub ksiądz kanonik spotykają nas w drodze, zaczęła mówić wesoło.... Byłbyś pan najokropniéj skompromitowany....
— Ja! zawołał Robert....
— O! ja! nie — a potém cóż mnie to obchodzi!... Bądź zdrowa Kasiu.... Zatém rzekła odwracając się do Roberta — pan mi w przyzwoitém oddaleniu, towarzysz na koniu, jako moja gwardya.... Siadaj pan!