Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 2.pdf/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Robert unikał objawiania się ze zdaniem, — obawiając się Karola, który siedział jak zaczajony. Parę razy tylko coś szyderskiego pół głosem wtrącił.
Dosyć późno rozeszli się wszyscy.... Półkownik zabrał jeszcze z sobą do dworu Roberta, chcąc z nim pomówić o majorze, gdy niespodzianie przyplątał się do nich pan Karol... Chciał bliższą zrobić znajomość z Jazygą i szedł z wesołym humorem, udając dobrego koleżkę.
Robert był przestrzeżony, — grzecznie, ale ostróżnie się stawił.
Półkownik, który dosyć lubił gościa kuzyna, napróżno chciał ich zbliżyć do siebie. Na folwarku po kieliszku wina wypiwszy.... rozeszli się, bo Robert, jak mówił — do gospodarstwa pośpieszał....
Gdy tego wieczoru Ada usiadła w swoim pokoju — z płonącą twarzą, z bijącemi u skroni pulsami, poruszona, niespokojna — oczy jéj skierowały się na portret matki.... i oderwać się od niego nie mogły....
Wizerunek ten dotąd dla niéj był przestrogą — tego wieczoru stał się groźbą.... Łzy zakręciły się w oczach, które otarta co prędzéj, otwarła dziennik swój, wzięła pióro, chciała coś pisać — nie mogła. To co się z nią działo, było zbyt dla niéj saméj niezrozumiałém, aby sprawę ze stanu ducha zdać mogła.