Strona:Abu Sajid Fadlullah ben Abulchajr i tegoż czterowiersze.djvu/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
LXXX.

Choć odejście jéj srodze zraniło cię — serce! —
Nie ukazuj nikomu zmaczanéj krwią szaty;
Łkaj, lecz łkań twych niech ucho nie słyszy niczyje,
Płoń, lecz dymu niech oko człowiecze nie widzi.



LXXXI. [1]

Zanim został rozbity nieba wzniosły namiot,
Zanim emaljowany wzrósł w przestrzeni pałac, —
Słodko śniłem śród wieków na nicestwa łożu,
S cyfrą twojéj miłości, w sercu mym wybitą.



LXXXII.

Od progu twéj miłości nic mię nie oderwie,
Aczkolwiek ból i troska duszy méj zagraża:
Zruć welon i płoń czarem, bym rospacznéj chęci
Oględzin twych nie poniósł na sąd ostateczny.



LXXXIII. [2]

O, który umiész niebo czarną okryć chmurą,
A w zbytku łaski zerknąć w serce potępione!
Zburzono twoje domy — patrz! — zburzono! Długoż
Jescze tedy, bezdomny, potrwa twa cierpliwość?



  1. LXXXI. Wiérsz obosieczny; najwłaściwiéj byłoby rozumieć w nim zwrot do Boga.
  2. LXXXIII. Mowa tu nie o domach bożych, zwanych kościołami, jedno o sercach ludzkich, straconych dla Boga.