Przejdź do zawartości

Strona:A to pan zna?.pdf/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nazajutrz oświadczył rodzinie, że musi wracać do domu.
Po kilku dniach otrzymuje depeszę z Warszawy:
— Przebaczamy wszystko, ale na litość Boga telegrafuj gdzie!

Przed otyłym bankierem stoi młoda dziewczyna i szlochając opowiada mu coś.
Bankier uspakaja ją:
— Nie płacz, kochanie, nie płacz... Może to nie to... Widzisz przecież — ja też mam brzuch...

— Panie szefie, przepraszam, że się spóźniłem, ale po drodze dostałem mdłości, musiałem wstąpić do cukierni.
— Co się stało?
— Drobnostka. Jechałem tramwajem i byłem twarzą zwrócony przeciw biegowi tramwaju. Zawsze mi się od tego robi niedobrze.
— Mógł pan przecież poprosić osobę siedzącą vis-à-vis, aby się z panem zamieniła miejscem.
— Mój pech, panie szefie! Naprzeciwko akurat nikt nie siedział!

— Północ. Ulice puste. Kon i Lewi wracają do domu. U wylotu ulicy spostrzegają jakieś dwie zbliżające się postacie.