Przejdź do zawartości

Strona:A to pan zna?.pdf/49

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Przez drzwi:
Głos męski: Panie Stanisławie...
Głos kobiecy: Niema go. Wyjechał. A ja leżę już w łóżku...
Głos męski: Więc właśnie! Niech mnie pani wpuści!...
Głos kobiecy: Kiedy tu już jest ktoś...

Autentyczny aforyzm pewnego dorożkarza warszawskiego:
Wódka, proszę pana, naród gubi, ale pojedyńczemu człowiekowi nic nie szkodzi.

Państwo N. zaprosili kiedyś ubogiego krewnego z prowincji, nazwijmy go Józef, na kilka dni do Warszawy. Józef zachwycony jest mieszkaniem bogatych krewniaków, oszołomiony ruchem ulicznym stolicy, słowem jest w siódmem niebie. Przyjechał późnym wieczorem i po krótkiem przywitaniu kładzie się spać.
W nocy budzi Józefa silny ból. Żołądek. Musi wstać. Błądzi po wielkiem mieszkaniu, szuka odpowiedniej ubikacji, której brak odczuwa coraz dotkliwiej. Ale nie może znaleźć. Wreszcie doprowadzony do ostateczności, wyrywa z donicy rosłą palmę i... Potem wsadza z powrotem palmę na dawne miejsce, przysypuje ją ziemią i wszystko jest w porządku. Wypadek ten tak fatalnie podziałał na biednego Józia, iż