Przejdź do zawartości

Strona:A to pan zna?.pdf/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Pan jest pewno blizkim krewnym nieboszczyka?
— Niestety, nie! I dlatego tak szlocham.

Pan Lövy pałał dziką, wrzącą namiętnością do ponętnej pani Rebeki Zalcstein. Ale stary Fajwel Zalcman pilnował żony, jak oka w głowie. Lövy męczył się i cierpiał. Wściekła chuć wzbierała w nim płomieniami szału. Kiedyś stary Zalcman miał wyjechać, Lövy otrzymuje od pani Rebeki list: „Mąż wyjeżdża o 10-ej wieczorem. Ukryj się gdzieś przed naszym domem. Gdy tylko stary wyjdzie, rzucę ci z okna niklowe 20 groszy. Będzie to znak, że możesz wejść na górę. Czekam spragniona, Twoja Rebeka“.
Nareszcie! Nareszcie! Lövy szaleje z niecierpliwości. O 10-ej zajmuje stanowisko. Po kilku chwilach Lövy słyszy brzęk rzuconej monety.
Pani Rebeka Zalcstein czeka 5 minut. Lövego niema. Kwadrans — niema go. Pół godziny — niema go. Godzina — Lövego nie widać.
Wreszcie po pięciu kwadransach zjawia się.
— Najdroższy! Dlaczego tak długo?
— Wyobraź sobie, że do tej chwili szukałem tych 20 groszy!

— Cóż to za łotry, ci mężczyźni! Przysięgam ci, że gdyby mój pierwszy mąż nie umarł, nie wyszłabym powtórnie za mąż!