Przejdź do zawartości

Strona:A to pan zna?.pdf/27

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pan Zylberglanc trzymał w szafie banku znaczny depozyt w postaci walut zagranicznych i brylantów. Pewnego dnia, potrzebując gotówki, odbiera swój skarb. Na ulicy zwraca się do stojącego przed bankiem na warcie policjanta:
— Panie strażnik, jeżeli o mnie chodzi, to pan możesz już iść do domu!

Na pokładzie okrętu.
Amerykanin (do jednego z pasażerów): Może się pan założy, że pędząc z taką szybkością, jak teraz, dogonimy ten angielski krążownik?
Pasażer: Nie, ja się nie zakładam.
Amerykanin: A może się założymy, że przy takim pędzie nastąpi eksplozja?
Pasażer: Mówiłem panu, że nie zakładam się.
W tej samej chwili następuje eksplozja, a wyrzucony siłą wybuchu do góry amerykanin woła w powietrzu:
— Może się pan założy, że ja polecę wyżej?

„Aby mieć u naszej publiczności powodzenie, rzekł pewien poeta, trzeba albo umrzeć, albo być obcokrajowcem albo pisać perwersyjnie. Najlepszy zaś sposób — to być zagranicznym perwersyjnym nieboszczykiem“.