Przejdź do zawartości

Strona:A to pan zna?.pdf/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Zamiast szampionów, kazałem ugotować muchomory.

Stary Wojciech ma godziny policzone. Przy łożu umierającego zebrała się cała rodzina: żona, dzieci, dalsi krewni. Przybył też rejent, spisujący testament.
Słabym głosem Wojciech dyktuje:
– Chałupę dostanie Marjan, ogród – Weronika.
Żona przerywa mu:
— Raczej chałupę oddałabym Weronice, a ogród Marjanowi.
– Nie, szepce konający, ma być tak, jak ja mówię. Dalej. Pieniądze dostanie Jan, a cały inwentarz żona.
Jan protestuje. Znów ta sama scena. Słowem, każde rozporządzenie Wojciecha wywołuje sprzeciwy i spory. Wreszcie, podczas ożywionej wymiany zdań pomiędzy żoną a najstarszym zięciem w sprawie dziedzictwa papierów wartościowych, zniecierpliwiony Wojciech siadł na łóżku, trzasnął ręką w stół i ryknął:
— Co jest do jasnej cholery? Kto tu właściwie umiera?!

— Śliczne te bliźniaki! Urocze! A jakie do siebie podobne! Zwłaszcza jeden!