Strona:A. Lange - Elfryda.pdf/203

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

a co do mnie, to zaczynałem żałować, żem nie pojechał do Zakopanego, jak mi to proponował jeden z kolegów — i postanowiłem raczej stać się tak impassible jak p. Józef, który bolał właśnie nad nieszczęściami bohaterów Ponson du Teraill’a.
Znalazłem motyw zajęcia; postawiłem sobie problemat: oto stoimy wobec rzeczywistości: jak ona się rozwinie, jakie nam da fakty? O ileby wszystko miało dojść do najwyższego kulminacyjnego punktu rozwoju — to rzeczywistość miałaby wprost oblicze potworne, ale absolutne.
...Godzina wpół do drugiej — napięcie oczekiwania dosięga najwyższego stopnia — płacz Teresy zmienia się w atak epileptyczny strasznej siły — p. Jadwiga, pod wpływem swej kuzynki, również zaczyna szaleć i wije się jak opętana — tymczasem Ignac zbiega na dół, wołając: Panie, panie! starszy pan, bardzo a bardzo źle!
Tylko p. Józef czyta dalej swój romans: nikczemny hr. de Gruyère po raz trzeci porwał piękną Agnieszkę szlachetnemu markizowi de Roquefort.
Powoli — powoli nadjeżdża powóz, który koło wpół do dziesiątej wyjechał z Larów.
Przywożą trupa.
Po dwukrotnym strzale chybionym, za trzecim razem Ksawery w samo serce uderzył Witolda.
Teresa wpada w obłęd i powtórnie dostaje jeszcze mocniejszego ataku histerji, przy którym niestety udar sercowy — łamie tę piękną duszę; z pianą na ustach, ze strasznym okrzykiem, wijąc się w ostatecznych konwulsjach — umiera.