Strona:A. Kuprin - Szał namiętności.djvu/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i podmiejskich chuliganów, znajdowali się również i złodzieje. Z początku milczeliśmy, lecz w końcu uważamy siebie za zmuszonych do protestu przed obliczem całego inteligentnego społeczeństwa przeciw takiemu niesprawiedliwemu i ciężkiemu oskarżeniu. Dobrze wiem, że z prawnego punktu widzenia my — jesteśmy przestępcy i wrodzy społeczeństwa. Lecz wyobraźcie sobie panowie, choć na jedną chwilę, sytuację tego wroga społeczeństwa, kiedy go oskarżają ogólnie i o to przestępstwo, którego nie tylko nie dokonał, lecz któremu gotów stawiać opór całą siłą swej duszy. Bezwątpienia, wszak bezwątpienia, że krzywdę skutkiem takiej niesprawiedliwości poczuje on znacznie dotkliwiej, niż przeciętny, szczęśliwy, normalny obywatel.
Tak więc, my i oznajmiamy, że oskarżenie włożone na nas, pozbawione jest wszelkiej nie tylko faktycznej, ale i logicznej podstawy. To też zamierzam dowieść w dwóch słowach, jeżeli szanowne zebranie raczy mnie wysłuchać.
— Niech pan mówi, — rzekł przewodniczący.
— Prosimy, prosimy, — rozległo się wśród ożywionych adwokatów.
— Składam panom moją szczerą wdzięczność w imieniu wszystkich naszych kolegów. Wierzcie panowie, nigdy nie będziecie żałować swojej uwagi dla przedstawicieli raczej... no, tak, powiedzmy, ślizkiej, lecz jednocześnie nieszczęśliwej i niełatwej profesji. Zatem, zaczynamy, jak śpiewa Girałdoni w prologu z „Pajaców“. „A propos, poproszę pana prze-