Strona:A. Kuprin - Szał namiętności.djvu/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

lając światła, usiadła w nogach u niego i lekko dotknęła się go. Natychmiast się podniósł i wyszeptał z przerażeniem:
— Co ci jest, Helutka? Co ty?
Był zmięszany i bardzo zaniepokojony jej dzisiejszem pełnem naprężenia milczeniem, i, choć powoływała się na ból głowy z choroby morskiej, czuł po za jej słowami jakiś smutek czy tajemnicę. W dzień nie naprzykrzał się jej pytanami, myśląc, że czas sam pokaże i objaśni wszystko. Lecz i teraz, kiedy nie przeszedł jeszcze ze snu do pospolitej mądrości życia, bez błędu, gdzieś w najciemniejszych głębiach duszy, poczuł, że zaraz zajdzie coś ordynarnego, strasznego, nie powtarzającego się nigdy po raz drugi w życiu..
Obydwa okna otwarte były naroścież. Roskosznie aż do łaskotek pachniały niewidzialne glicynje. W ogrodzie miejskim grała orkiestra smyczkowa, i dźwięki jej wydawały się przepięknemi i smutnemi.
— Sergiej, wysłuchaj mnie, — rzekła Helena: nie, nie, nie zapalaj świecy, — dodała śpiesznie, posłyszawszy, że poruszył pudełko z zapałkami: tak będzie lepiej... bez światła... To, co ci powiem, będzie niezwykle i nie do zniesienia ciężkie dla ciebie, lecz me mogę inaczej, i muszę wypróbować ciebie... Wybacz mi!..
Ledwie widziała go w ciemności po białej koszuli. Poomacku odszukał szklankę i karafkę, i słyszała, jak stukało szkło o szkło. Słyszała, jak wielkimi, głośnymi łykami pił wodę.