Strona:A. Kuprin - Szał namiętności.djvu/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

scu, parostatek bokiem przybił do przystani. Natychmiast masa ludzi, w ordynarnym owczym pędzie, runęła z parostatku po schodach na brzeg, dławiąc, pchając i cisnąc jedni drugich. Głęboki wstręt poczuła Helena do wszystkich tych czerwonych męzkich karków, do roztargnionych, złych, pudrowanych w pośpiechu twarzy kobiecych, spoconych rąk, wygiętych grożąco łokci. Zdawało się jej, że w każdym z tych zezwierzęciałych bez potrzeby ludzi siedziało to same zwierzę, które zdławiło ją wczoraj. Dopiero wtedy, kiedy pasażerowie odpłynęli i pokład stał się wolnym, podeszła do burty i natychmiast zobaczyła męża. I naraz wszystko w nim: niebieska jedwabna bluza, ściśnięta szerokim pasem, i spodnie po wierzch butów, biały z szerokiemi skrzydłami filcowy kapelusz, który wtedy nosili powszechnie wszyscy socjaldemokraci, jego nizki wzrost, okrągły brzuszek, złote okulary, przymrużone oczy, natężony skutkiem promieni słonecznych grymas przy ustach — wszystko w nim naraz wydało się jej bezgranicznie znanem i jednocześnie dlaczegoś wrogiem i nieprzyjemnem. Błysnął w niej żal, dlaczego nie telegrafowała z Sewastopola, że wyjeżdża na zawsze: tak, poprostu, napisać by, bez żadnego objaśnienia powodów.
Lecz on zobaczył ją już z oddali i wymachiwał kapeluszem i wysoko podniesioną laską.

VII.

Późno w nocy wstała ze swego łóżka, które oddzielone było od jego łóżka szafką nocną, i nie zapa-