Strona:A. Kuprin - Szał namiętności.djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ste. Ja — naprzykład, Ja na próbach nigdy nie gram i roli się nie uczę. A dlaczego? Dlatego, żem ja — artysta nerwowy, a gram, jak się mówi. Ech, czyż ta publiczność cośkolwiek rozumie?... Ot, kiedy grałem w Torżku z Iwanowym-Kozielskim — ocenili mnie, przyjmowała mnie publiczność. To mogę powiedzieć.
— Co pan tam mówi o Kozielskim wtrącił się czyjś głos niewieści: pański Kozielski oddawna się już wyczerpał. Nie, oto, kiedy pracowałam z Nowikowym... To — artysta, rozumiem.
A ja pani powiem, że Nowikow pani — marjonetka, — odgryzł się ordynarnie jeune premier, blednąc i odrazu tracąc nagrany tupet: i nigdy pani z nim nie grała!
— A ja powiem panu, że pan — zuchwalec. Pana w Torżku zgniłemi jabłkami zarzucili, a pan mówi, że pana przyjmowała publiczność.
Wybuchła kłótnia z trudem została zażegnana przez antreprenera, dobrodusznego i filuternego grubasa.
— Arsenij Piotrowicz! Marja Jakowlewna! — krzyczał, podbiegając to do jeune premier, to do artystki, podczas gdy kłócący się ze ziemi twarzami rwali się jedno do drugiego: — Na miłość Boską! Na miłość Boską, proszę państwa. No, czyż można? Przecież znów, jak w Riażsku, policja każe opuścić kurtynę. Niech pan słucha, panie, nie mam zaszczytu znać pańskiego imienia (podbiegł do mnie i wziął mnie za rękaw), być może, pan wpłynie? Niech pan