Strona:A. Kuprin - Szał namiętności.djvu/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

im powiel I przecież, głównie, nie ze złości to wszystko. A wie pan, oto tu (zakreślił pięścią koło na piersi), oto tu... krew, wie pan, gorąca. Artysta! Przecież najmądrzejszy człowiek. Prawie całe gimnazjum skończył. Zresztą, sam pan raczył teraz słyszeć, jak on na conto sztuki to...
Potem ten miły impresarjo cały wieczór krążył między nami i szeptem prosił, ażeby nie dawano wódki aktorom. Szczególnie niepokoił się o tragika, grającego rolę szlachetnego potomka.
— Anczarskij, duszko moja, — prosił: przecież pan mnie zarżnie. Zeszłym razem w „Lirze“ siłą pana za nogi wyciągnęli. Dlaczego ma pan pić? Gdyby pan nie pił tej przeklętej wódki, mógł by pan zostać ozdobą sceny ruskiej.
Tragik, stary człowiek, z siwiejącymi włosami, siedział przed lustrem i, z chrzęstem zajadając ogórek, podpisywał się bronzowym ołówkiem.
— Nie bój się, Iwan Iwanowicz, — uspokoił antreprenera: Anczarskij nie zdradzi, Anczarskij zna granicę! A bez tego nam, tragikom, żyć niemożebne. Silne wrażenia!
W tym czasie zawezwano go na scenę, i chwiejnymi krokami poszedł przez schody. Naprzeciwko niego schodziła, trzymając w jednej ręce torebkę na długim sznurku, i przytrzymując drugą ręką suknię, Lidoczka.
Nie mogę panom powtórzyć, co wyraziła jej twarz, kiedy mnie zobaczyła (pobiegłem na jej spotkanie). Odbił się na niej i wysiłek przypomnienia,