Strona:A. Kuprin - Straszna chwila.djvu/96

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Usłyszała szczęk odsuwanej zasuwki. Drzwi otworzyły się. Przed Zeną stała w nocnej koszuli i pantoflach na bosych nogach, stara, ale rzeźka jeszcze kobieta, niezwykle chuda z palącą się śpiecą w ręku. Z pod czerwonej chustki spadały na ramiona rzadkie zielonkawo siwe kosmyki.
— A po co to pani o tej porze do pana Ałarina?— mruknęła niechętnie stara, oglądając podejrzliwie od stóp do głów Zenę. Ciekawość ta przepełniła już miarę cierpliwości dziewczyny.
— A co to panią obchodzi? — zawołała z gniewem. — Gdybym nie miała pilnego interesu, nie przyjechałabym o tej porze!
Stara z niedowierzaniem, niechętnie pokręciła głową.
— Proszę — rzekła, wzdychając ciężko i wskazała niskie obite derą drzwi. — Proszę wejść. On jeszcze nie śpi.
Żerna, nie namyślając się ani chwili, szybko otworzyła drzwi.

XIII.

Ałarin, zestawiwszy na bulwarze zmartwioną Zenę, szedł bezmyślnie, bez wyraźnie określonego celu, szedł naprzód aż stanął przed własnem mieszkaniem. Zdziwił się. Nie umiałby ani w tej chwili, ani potem