Strona:Żółty krzyż - T.I - Tajemnica Renu (Andrzej Strug).djvu/378

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

walka ustala. Nieprzyjaciel siedzi na północnym cyplu na szczycie jakiegoś Smotrycza o cztery kilometry w linji powietrznej i dla przyzwoitości odzywa się co parę dni, żeby nas informować, że jeszcze żyje. My to samo z naszego Pop Iwana. Za dużo mam czasu do myślenia, to też myślę, choć to do niczego niepotrzebne. Przemyślałem już wszystko i czas, żebym i ja zbydlęciał jako prawdziwy dobry żołnierz Jego Cesarskiej Mości. Nie mogę! Odzywa się jeszcze wciąż głupi bezpłodny bunt przeciwko obłędowi świata. Nie widzi się tu krwi, rzezi i innych okropności, niema nawet narazie żadnego niebezpieczeństwa i dlatego może, gdy nerwy są spokojniejsze, widzi się tak przenikliwie absurd wojny. W ósmym miesiącu wojowania jeszcze się z tem nie pogodziłem. Jakże ja przetrwam do końca? Tego końca wcale nie czuję, choć buduję wielkie plany i programy na — potem. Ach ty, drogi, stary pajęczarzu... Powiem ci, że świat przewracam do góry nogami! Żyję w zakonniczem milczeniu, bo tu niema do kogo gęby otworzyć, ale kiedy za pierwszym urlopem wpadnę do ciebie, wygłoszę przed Tobą tak płomienne (i mądre!) expose, że sam przyznasz, jak ogromnie przybyło mi nauki i doświadczenia. Cała moja wiedza opiera się na rozpamiętywaniu tych kilku straszliwych dni z końca lipca i z początków sierpnia zeszłego roku. Tam przed ludzkością rozwarła się otchłań najokropniejszej prawdy, o jakiej nikt nie miał pojęcia. Te dni zaskoczyły nas. Prastary demon historji zadrwił so-