Strona:Świat pani Malinowskiej (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/096

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Malinowski obejmie urzędowanie. Na razie jako pełniący obowiązki, bo Szubert chce przekonać się, czy dasz sobie radę na tym stanowisku, ale ja jestem przekonana, że szybko się zorientujesz.
Przygryzł wargi.
— Do licha, to nie jest takie pewne.
— Jesteś zbyt skromny.
Wzruszył ramionami.
— Nie o skromność chodzi. Ale wszyscy będą się starali podstawić mi nogę. Znam ja ich. A cały zarząd będzie wciąż mi patrzał na ręce. Poza tym robota trudna. Odpowiedzialność.
— Tak mówisz, jakbyś się martwił — zauważyła.
— Taki głupi nie jestem — zaprzeczył żywo — ale z początku będę się sypał.
— Co będziesz robił? — nie zrozumiała.
— O jej, no, zdarzą mi się błędy. Ale uważasz: ty przecież miałaś z pracą zarządu stałą styczność, więc w razie czego...
— Ależ oczywiście! Zawsze ci pomogę. Zresztą nie ma tam żadnej filozofii.
Ewaryst chrząknął i obciągnął kamizelkę:
— Tak... hm... Nie wiedziałem, że Żejmor ustępuje. Ale szlagier! Czcigodni koledzy popękają! Cha... cha... cha... Powiadam ci, popękają. No cóż?... Nie każdy awansuje skokami. Ten idiota Żejmor spoglądał na mnie z góry i teraz dostanie po nosie. Prawdę powiedziawszy, zasłużyłem sobie na ten awans. Zawsze wiedziałem, że prezes musi wreszcie zwrócić na mnie uwagę. Nie wielu jest takich urzędników, którzy by tak pracowali, jak ja. A poza tym na stanowisko w dyrekcji musi być ktoś, wygląda-