Stach

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Karol Antoniewicz
Tytuł Stach
Pochodzenie Poezye O. Karola Antoniewicza T. J.
cykl Powieści i opowiadania
Redaktor Jan Badeni
Wydawca Spółka Wydawnicza Polska
Data wyd. 1896
Druk Drukarnia «Czasu»
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Cały cykl
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tom II
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

STACH.
POWIEŚĆ WIEJSKA.

G

Gdy ciemną nocy zasłonę odchylał,
Ranek majowy światu się przymilał,
Gęste w głąb Tatrów mgły wiatrem pogonił,
W obłokach głosem skowronka zadzwonił;
Strząsł rosę z róży — rozwinął powoje,
W ulach pobudził miodnych pszczółek roje,
Do niskiej chatki, pod wonnych lip cieniem,
Złocistym w szyby zapukał promieniem;
Lecz w chatce pusto — dym się z niej nie wije,
Lecz w chatce głucho — czyż tu nikt nie żyje?
Smutno świerszcz tylko odzywa się polny,
I w oknie wróbel świergocze swawolny,
Cicho! jęk jakiś — i boleść głęboka! —

Noc całą biedny Stach nie zmrużył oka,
Dumał i wzdychał — łzy ronił gorące,
Spoglądał tęskno na gwiazdy gasnące,

Które gdy z nieba błękitu znikały,
Tak się do niego przemawiać zdawały:

Ach! nie dla ciebie skowronek zanucił,
Innych pocieszył — lecz ciebie zasmucił;
Idź biedne dziecię żebrać w obce strony,
Idź obce skrapiać twoją łzą zagony.
Stach gwiazdy żegnał i żegnając wzdychał,
To łzy ocierał — to się znów uśmiechał,
I ręce złożył i głowę nakłonił,
I duszą czystą nad gwiazdy pogonił.

Boże! zawołał, Ty łąki zasiewasz,
Ty lilie polne pięknie przyodziewasz,
Pod Twą opieką swe gniazda jaskółki
Lepią — i plastry kładą miodu pszczółki;
Ty żywisz mrówki — Twa dobroć pamięta
Na muszki polne i leśne ptaszęta,
Twa wszechmogąca ręka mnie obroni
Od świata złości — od grzechu zasłoni,
Abym jak dotąd od wszelakiej winy
Wolny — w niebieskie dostał się krainy.
Krzyż z Twojej ręki radośnie przyjmuję,
On mnie przy życia schyłku poratuje.

Rzekł, i ku niebu gdy myśli swe zwrócił,
Mały tłomoczek na plecy zarzucił,
Spojrzał na chatkę, łzami zaszło oko,
Raz jeszcze westchnął, o westchnął głęboko,

I wśród gęstwiny nad strumyka brzegiem
Już, już uchodząc, szybkim znika biegiem.

Już świt nad ziemią rozwidniał się szary,
Już po wsi całej śpiewki, krzyki, gwary,
Z kosą na plecach i z sierpem za pasem
Wieśniacy w pole ruszyli z hałasem;
Skrzypnęły pługi po twardym zagonie,
Słychać trzask biczów, rżą w zaprzęgach konie;
Ale Stach biedny, niema chatki, pola,
Łzami zasiana życia jego rola,
Która, nieszczęścia gdy pług ostry kraje,
Ciernia i głogi biednemu wydaje.

Opodal wioski stał wśród jodeł cieni
May kościołek — dach się mchem zieleni,
W około cmentarz — a obok cmentarza,
Domek ubogi starego gróbarza;
Bieli się kwiatem płot z tarniny żywy,
Na grobach osty i bujne pokrzywy,
Furtka spruchniała i zarosła ścieżka,
Wskazuje smutnie, że śmierć tutaj mieszka.
Tu Stach pospiesza, bo nad inne miła
Ziemia, gdzie ojca i matki mogiła.
Pierwszej dopiero koniec smutnej dobie,
Odkąd ich w głuchym złożone tu grobie.

»Ojcze! zawołał: »zagój serca ranę,
»Pozwól niech przy tej mogile zostanę,

»Z ojcem i matką niech się w grobie złączę,
»Niechaj tu życia pielgrzymkę zakończę.«

Rzekł: i jak gdyby słodkiem zachwyceniem,
Oko niebieskim iskrzy się promieniem,
I twarz rumieńcem zajaśniała blada,
Serce mu bliskie szczęście zapowiada.
I coraz ciszej, ciszej tętno bije,
I ziemia mglistą powłoką się kryje,
I dusza marzy już o wiecznej wiośnie,
I oko w niebo pogląda radośnie,
I coraz ciszej — serce bić ustaje,
»Boże w Twe ręce duszę mą oddaję»...
Chciał dalej mówić, ale głos słabnieje,
Jak kwiat u grobu już w pączku więdnieje,
Raz jeszcze okiem potoczył dokoła,
I na mogile usnął snem anioła.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Karol Antoniewicz.