Na wysokiej połoninie
Roman leży, krew z ran płynie,
I z głębokiej studni wody
Chce się napić dla ochłody.
Z łzami bratnie dłonie ściska,
Bo sam czuje, że śmierć bliska.
»Hej, Stefanku, zejdź w dolinę,
Pozdrów tkliwie mą rodzinę.
Tam nad Prutem nasza chatka;
U drzwi stuknij, wyjdzie matka.
Ty jej powiedz, niech nie zwleka,
Bo śmierć długo nie poczeka;
Syn jej kona w ciemnym lesie,
Niech mu wody dzban przyniesie,
A wy do mnie, towarzysze,
Niech raz jeszcze pieśń usłyszę,
— »Matko, ty się pytasz o to!
Ty nie pytasz się Romana,
Gdzie go krwawa boli rana?
Śmierć z ciałem i skarb zagrzebie,
Moje złoto nie dla ciebie!
Chatka twoja tam w dolinie,
Grób Romana w połoninie.«
»Hej Stefanku, wróć w dolinę,
Idź do ojca, mów, że ginę,
Niech z głębokiej studni wody
Dzban przyniesie dla ochłody.
A wy bliżej towarzysze!
Niechaj jeszcze raz usłyszę
Pieśń, coś my niegdyś śpiewali
Śród szumiących Prutu fali.«
ŚPIEW.
Hej! odbijmy łódź od brzegu!
Prucie, nasza górska rzeko,
Wód jaskółce pomóż w biegu;
Tam w dolinie, niedaleko,
Tam gdzie chatka, tam przy skale,
Tam nas nieście Prutu fale!
Prut się pieni, łódź umyka,
Ledwie wody się dotyka.
Jak koń, jeźdźca gdy poczuje,
Fala wioseł moc poczuła,
I już łódki nie wstrzymuje,
Bo Prut poznał łódź Hucuła.
Piękne wody po dolinie,
Piękne zdroje w połoninie;
Lecz nad inne milej dzwonią
Prutu fale górską pieśnią,
Gdy nad niemi chmury gonią,
Gdy je w brzegach skały ścieśnią.
Przyszedł ojciec, ale wody
Dzban nie niesie dla ochłody,
»Mój Romanie nieszczęśliwy,
Powiedz, gdzie twój towar siwy?
Gdzieś zagrzebał twoje złoto?«
— »Ojcze, ty mnie pytasz o to?
Ty nie pytasz się Romana,
Gdzie go krwawa boli rana?
Śmierć z ciałem i skarb zagrzebie,
Moje złoto nie dla ciebie!
Twoja chata tam w dolinie,
Grób Romana w połoninie.«
»Hej Stefanku, ten raz jeszcze
Po tej krętej wązkiej ścieszce
Zejdź w dolinę. Tam gdzie kładka,
Tam wysepka, na niej chatka
W cieniu jodeł obok młyna.
A w tej chatce jest dziewczyna.
Ty jej powiedz, niech nie czeka.
Bo śmierć bliska, czas ucieka,
Roman kona w ciemnym lesie,
Niech mu wody dzban przyniesie.
A wy do mnie, towarzysze,
Niech wasz głos jeszcze usłyszę;
Zanućcie mi pieśń rozstania,
Pieśń nadziei, zmartwychwstania!«
ŚPIEW.
Na góry, na góry,
Tam bliżej do nieba;
Tam słońce, tu chmury,
Nam słońca potrzeba.
Bywaj zdrów, Romanie,
Twa pamięć nie zginie
Tu z nami zostanie
I w wieki popłynie.
Gdy w późnej dzwon dobie
Na »Zdrowaś« zadzwoni,
Tu Hucuł przy grobie
Łzę tobie uroni.
Przyszła Afia. Jak wietrzyk majowy
Chód jej był lekki, a dźwięk słodkiej mowy
Jak śpiew skowronka. Błękitne jej oko
W rany Romana zajrzało głęboko;
Ulgę przyniosło, bo łza w oku była,
A ta i duszy rany zagoiła.
Mówić nie mogła; przyklękła, płakała,
Do ust schorzałych dzban wody podała.
Roman się napił i w górę wzniósł czoło,
Ścisnął dziewczynę i w niebo wesoło
Wzrok, serce wlepił, pojednał się z losem
I do Afii słabym wyrzekł głosem:
»Dziewczę, bądź zdrowa! »Skowronek zadzwonił
I blask się rozlał na góry i błonie;
Wiatr chmury pędził i błękit odsłonił.
»I ja z chmurami w inny świat pogonię.
Dziewczę, bądź zdrowa! Drży łza w Twojem oku,
Ach, jakże smutno będzie mi bez ciebie!
Gdybym cię zawsze mógł mieć przy mym boku!
Tyś moją duszą, gwiazdą na mym niebie!
Ja biedny Hucuł już śmierć w sobie noszę;
Ścigany, błędny, śród skał umrzeć muszę.
W zamian za życia miłosne rozkosze
Tobie w pamiątkę oddaję mą dusze.«
I Hucuł dziewczę do serca przycisnął,
Odwrócił głowę, może łzę uronił,
Smutnych Hucułów dłoń po dłoni ścisnął,
Westchnął raz jeszcze, w inny świat pogonił.