Strona:PL Poezye Karola Antoniewicza tom II.djvu/159

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Mówić nie mogła; przyklękła, płakała,
Do ust schorzałych dzban wody podała.
Roman się napił i w górę wzniósł czoło,
Ścisnął dziewczynę i w niebo wesoło
Wzrok, serce wlepił, pojednał się z losem
I do Afii słabym wyrzekł głosem:
»Dziewczę, bądź zdrowa! »Skowronek zadzwonił
I blask się rozlał na góry i błonie;
Wiatr chmury pędził i błękit odsłonił.

»I ja z chmurami w inny świat pogonię.
Dziewczę, bądź zdrowa! Drży łza w Twojem oku,
Ach, jakże smutno będzie mi bez ciebie!
Gdybym cię zawsze mógł mieć przy mym boku!
Tyś moją duszą, gwiazdą na mym niebie!
Ja biedny Hucuł już śmierć w sobie noszę;
Ścigany, błędny, śród skał umrzeć muszę.
W zamian za życia miłosne rozkosze
Tobie w pamiątkę oddaję mą dusze.«

I Hucuł dziewczę do serca przycisnął,
Odwrócił głowę, może łzę uronił,
Smutnych Hucułów dłoń po dłoni ścisnął,
Westchnął raz jeszcze, w inny świat pogonił.