Ständchen (Gomulicki, 1866)

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Wiktor Gomulicki
Tytuł Ständchen
Pochodzenie Poezje Wiktora Gomulickiego, cykl Życie w obrazach
Wydawca Księgarnia A. Gruszeckiego
Data wyd. 1866
Druk Bracia Jeżyńscy
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały cykl
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
STÄNDCHEN.


I.

Gdy czerwiec dyszał upałem,
I miejskie kwitnęły sady,
Przed szary domek nad Wisłą,
Szedł z katarynka włoch śniady.

Codziennie, o cichym zmroku,
Odwiedzał on to ustronie,
I grywał „Ständchen” Szuberta,
Które w serdecznych łzach tonie.

W domku, ktoś okno otwierał —
I z poza gęstej firanki,
Twarz wychylała się, blada,
Jak u Faustowej kochanki.

Księżyc, gdy ponad Warszawę
Wszedł zamyślony i biały,
We łzach się łamał srebrzystych,
Co po tej twarzy spływały.

A ręka, co później z okna
Pieniądz rzucała grajkowi,
Była niewieścia, wychudła
I w kolor przybrana wdowi.


II.

Październik mgłą zalał ziemię
I miejskie pożółkły sady —
Przed szarym domkiem nad Wisłą,
Wciąż jeszcze stawał włoch śniady.

Lecz kiedy „Ständchen” urocze
W wieczornej ciszy płakało,
Nikt nie odchylał firanki,
I twarzą nie błyskał białą.

Okno wciąż było zamknięte,
Jak drzwi kamiennej mogiły;
I tylko mirtu gałązki
Za szybą się zieleniły.

Włoch jednak przychodził co dnia,
Mocując się z zawieruchą,
I grał swą piosnkę miłosną —
A wicher wtórzył mu głucho.

Przywyknął on już do miejsca...
Przytem głos szeptał mu boży,
Że to okienko samotne
Jeszcze się kiedyś otworzy...


III.

I otworzyło się wreszcie —
A było to w listopadzie,
Gdy, z szat weselnych odarta,
Ziemia do grobu się kładzie.

Wicher trzasł z jękiem ponurym
Szarego domku ścianami,
A Wisła zdała się szeptać:
„Zmiłuj się Boże nad nami!...”

W izdebce, wśród złotych gromnic,
Leżała w trumnie dziewica,
Przy piersiach miała mirt świeży,
I bielsze od sukni lica.

„Ständchen” po raz już ostatni
Zabrzmiało nutą spłakana,
Z potrzebnym łącząc się śpiewem,
Którym umarłą żegnano.

I może wpływ to był światła...
Lecz na tej pieśni wezwanie
Zadrgały usta dziewicy,
I słodki uśmiech wszedł na nie.


IV.

O! nie dzisiejsze to dzieje!...
Dziewica miała lubego,
Skarbem był dla niej jedynym,
I żyć nie mogła bez niego.

Za miesiąc, dłonie kapłana
Miały ich związać na wieki —
Lecz młodzian, za garścią złota,
W świat musiał jechać daleki.

Gdy się żegnali ze sobą
Majowym, rozkosznym zmrokiem,
On lubej „Ständchen” Szuberta
Z uczuciem śpiewał głębokiem...

Kiedy odjechał, dziewczynę
Przygniotła udręczeń siła,
Lecz zawsze, myśląc o lubym,
Uroczą piosnkę nuciła...

I raz, gdy z pieśnią na ustach,
Sypała ptaszkom swym ziarno,
List przyniesiono jej z poczty —
A list z pieczęcią był czarną...


V.

Gdy pieśń do życia się wplecie,
Stłumić jej niema sposobu —
Drużką jest w doli, niedoli,
I nie opuszcza do grobu..

Lecz dziś, czy wiosna się śmieje,
Czy jesień pustoszy sady,
Przed szarym domkiem nad Wisłą
Już grajek nie staje śniady.







Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Wiktor Gomulicki.