Srebrny lis/Część II/Dawniejszy wróg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Ernest Thompson Seton
Tytuł Srebrny lis
Pochodzenie Opowiadania z życia zwierząt, serja druga
Wydawca Wydawnictwo M. Arcta
Data wyd. 1909
Druk Drukarnia M. Arcta
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Maria Arct-Golczewska
Ilustrator Ernest Thompson Seton
Tytuł orygin. The Biography of a Silver Fox
Podtytuł oryginalny Domino Reynard of Goldur Town
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Dawniejszy wróg.

Pewnego dnia Domino powrócił do domu z obfitą zdobyczą.
Pięć malutkich czarnych nosków, dziesięć paciorkowatych ocząt tkwiących w wełnistych główkach wyglądało z otworu nory i śledziło ruchy ojca, a raczej zwierzątka, które niósł w pysku.
Nagle dało się słyszeć przenikliwe szczekanie jakiegoś psa, i Domino zatrwożony, przystanął, nadsłuchując. Nie mylił się, był to głos dawnego jego wroga, znany mu dobrze prześladowca.
Bez wątpienia nieprzyjaciel podejdzie do ich mieszkania. Domino, nie czekając więc, dusząc bojaźń w piersi, poskoczył naprzeciw psu, podczas gdy matka pilnowała dzieci.
Rozpoczęła się walka i gonitwa podobna do wielu innych, ale bardziej zajadła i cięższa, gdyż Hekla była teraz w pełni sił i stała się jeszcze bardziej zaciekłą i szybką. Z początku pies trzymał się śladów Śnieżnokryzki, ale Domino umyślnie pokazał się mu sam i zwabił wroga do siebie.
Obydwaj celowali w biegu i straszna gonitwa trwała przeszło godzinę. Domino miał już dosyć i chciał jakimś figlem odwieźć psa, tak jak to czynił dawniej, ale teraz nie było to tak łatwo.
Hekla nauczyła się rozmaitych zwrotów i była świetnym tropicielem. Pierwszy i drugi podstęp Srebrnego lisa nie udał się. Wtem przypomniał on sobie wązką perć (ścieżynę), ciągnącą się wzdłuż skały podwodnej, w miejscu gdzie ta opuszczała pagórki, i tam zaciągnął swego niezwalczonego prześladowcę.
Był to traf, czy plan — któż może wiedzieć? Gonitwa odbywała się więc teraz w pobliżu skały podwodnej. Srebrny lis w swem gęstem futrze skoczył do wody i zdawało się, że przestał się spieszyć. Hekla poszła za nim i robiąc wielkie wysiłki, dysząc i sapiąc przebrnęła wodę.

Dosięgli teraz szerokiej ścieżki. Domino zwolnił nagle biegu... pies widział teraz swą ofiarę z blizkiej odległości. Cztery skoki dzieliło ich od siebie, ale tu ścieżka zaczęła się zwężać. Pies był tak blizko, że teraz mógł dokładnie widzieć tego, kogo tak pragnął. Drugi krok, a powolny lis znajdzie się w jego mocy; ale tu właśnie zaczynała się skała podwodna, ostra krawędź szerokości piędzi i Hekla wielka, barczysta pędziła na nią na oślep, runęła na ostrą krawędź, odbiła się i wyjąc z bólu, cała rozbita i zakrwawiona wpadła do lodowatego strumienia, podczas gdy czarny lis pewnie stojąc na nogach, zdawał się czekać chwili pogrążenia się psa w wodzie.
Strumyk w tej skalistej gardzieli jest najdzikszy i najbystrzejszy nawet w lecie. Na wiosnę zaś, gdy wody z gór napływają, rwie i huczy jak otwarta śluza. To też pies, pomimo całej swej siły i wielkości był podrzucany jak piłka; przerażenie i rozpacz ogarnęły go, walczył jednak z trwogą o życie całemi siłami.
Dwa kilometry w dół przebył w ten sposób, przez dwa pełne kilometry niosła go bystra woda i obijała o sterczące skały, porywała go w wiry, aż wreszcie wyrzuciła na płaskim brzegu, pokaleczonego i zniekształconego.
Nie wrócił on tej nocy do domu.
Nie gonił tej wiosny za śladami lisa.
Pięć czarnych nosków, dziesięć paciorkowatych ocząt, pięć niewinnych wełnistych główek wyglądało z nory, pięć wesołych miękkich ciałek tulało się po łące, nieustraszone, gdyż ojciec ich był wszechwładnym, a komora ich w dolince osikowej była miejscem szczęśliwego, spokojnego wypoczynku.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Ernest Thompson Seton i tłumacza: Maria Arct-Golczewska.