SLepy ná ſwą ſlepotę okrutnie nárzekał, Niechciał tego miły Bog, bych był ſwiátá nie znał.
A ſnadźby lepiey ſmierć mieć, niż ták ſlepo chodzić, Jeden rzekł: przecż nie umrzeſz, łácnoć w to ugodzić.
Slepy rzekł: łácznoć tobie, iże widziſz wſzędy, A iabych ſie muſiał tłuc, tędy i owędy.
Bych lepak miáſto niebá do piekłá nie tráfił, Już cie wolę pocżekáć, nie będę ſie kwápił.
SLepy na swą slepotę okrutnie narzekał, Niechciał tego miły Bog, bych był swiata nie znał.
A snadźby lepiey smierć mieć, niż tak slepo chodzić, Jeden rzekł: przecz nie umrzesz, łacnoć w to ugodzić.
Slepy rzekł: łacznoć tobie, iże widzisz wszędy, A iabych sie musiał tłuc, tędy i owędy.
Bych lepak miasto nieba do piekła nie trafił, Już cie wolę poczekać, nie będę sie kwapił.