Skradziony król/2

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Karl Nerger
Tytuł Skradziony król
Wydawca Nakładem „Nowego Wydawnictwa“
Data wyd. 1929
Druk Zakłady Graficzne „Zjednoczeni Drukarze“
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Anonimowy
Tytuł orygin.
Der gestohlene König
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


2.

Depesza, wysłana z Illirji, przybyła do Paryża, powędrowała stamtąd do Madrytu, a wreszcie na Lido. Tam została ona doręczona pewnemu panu wysokiego wzrostu, około lat trzydziestu, mocno opalonemu przez południowe słońce.
Depesza była zaadresowana do Nicka Cartera i zawierała tylko trzy wyrazy, które brzmiały krótko: „Król Illirji zniknął“. Jako podpis widniało pod depeszą nazwisko prezesa ministrów.
W godzinę potem lekki samolot sportowy uniósł się z lotniska i w karkołomnem tempie pomknął z Nickiem Carterem do Illirji.
Prezes ministrów odetchnął głęboko, gdy mu doniesiono, że Nick Carter jest już w drodze. To, czego pragnął od samego początku, miało urzeczywistnić się dopiero teraz, po upływie ośmiu dni.
Wszyscy słyszeli zapewne o Nicku Carterze, wielu znało go nawet, ale mało kto miał sposobność oglądać jego prawdziwe oblicze. Jako mistrz charakteryzacji ukrywał się on stale pod coraz to innemi maskami i stawał się przez to nieuchwytnym.
Wskutek tego stał się on wkrótce legendarną postacią: wiele osób przypuszczało, że jest on wymysłem literackim, połączeniem w jednej osobie właściwości tysiąca jednostek. A jednak był on takim samym człowiekiem jak my i miewał swe wesołe i smutne godziny...
Z trudem wynaleziono na zapchanem lotnisku wolne miejsce, aby Nick Carter mógł wylądować. Przed lotniskiem oczekiwało auto. Dokładnie w czternaście minut po wylądowaniu wjeżdżał już Nick Carter do bramy zamkowej.
Nie dano mu nawet tyle czasu, by mógł przebrać się; w zapylonym kostjumie poprowadził go oficer służbowy przez puste schody i komnaty do okrągłej sali, w której przy świetle świecznika siedziała za ogromnem biurkiem jakaś postać kobieca.
— Serdecznie witam pana na ziemi Illiryjskiej, ozwała się królowa Illirji. Jesteśmy w ogromnym kłopocie. I naturalnie natychmiast pomyśleliśmy o panu. Nick Carter pochylił się nisko, z rycerską galanterią całując wyciągniętą doń rękę.
— Żałuje tylko, iż wcześniej nie było mi dane usunąć troski z nad głowy Waszej Królewskiej Mości.
— Wówczas w Raguzie miał pan istotnie prawo powiedzieć o sobie: veni, vidi, vici! Przyszedłem, spojrzałem, zwyciężyłem! Ale mam nadzieję, że i tym razem nie zawiedzie pan naszego zaufania.
Właściwym jej ruchem odrzuciła głowę wtył i wskazała oczyma na trzech panów, którzy trzymali się w pełnem szacunku oddaleniu,
Przedstawiła ich kolejno: prezes rady ministrów, minister sprawiedliwości i minister wojny.
— Siądźmy, dodała i usiadła sama, a za jej przykładem czterej panowie zajęli miejsca dokoła małego stolika. Na nowe jej skinienie zabrał głos prezes rady ministrów.
— Na życzenie Jej Królewskiej Mości zwróciliśmy się do pana, panie Nick Carter z prośbą, aby dopomógł nam pan w odnalezieniu zaginionego Króla Illirji.
4-go marca, a więc akurat przed tygodniem, o godzinie 10-ej i pół Król był widziany poraz ostatni przez kamerdynera i dwóch wartowników. Następnie sala została zamknięta. Warta pozostała przez całą noc pode drzwiami. Wartownicy są ludźmi nieposzlakowanymi i od wielu lat pełnią swą odpowiedzialną służbę bez zarzutu. Jakiekolwiek podejrzenia co do nich są wykluczone. Zresztą posiadają oni tylko jeden klucz, drugi zaś odnosi kamerdyner do pokoju Jej Królewskiej Mości, gdzie nazajutrz znaleziono go na tem samem miejscu.
Sala ma tylko jedno wyjście, te właśnie drzwi, koło których przez całą noc czuwa warta. Przewodów kominowych niema w niej wcale. Okna są zakratowane, ściany były kilkakrotnie, lecz daremnie badane w przypuszczeniu iż mogą w nich istnieć ukryte drzwi. Sala sama znajduje się na parterze w starej części zamku. Nie wykryto też żadnych śladów włamania. Drzwi i okna są nienaruszone. Zniknięcie więc Króla Illirji jest zwłaszcza z tego powodu niezmiernie przykre... zająknął się.
Królowa referowała dalej sama: — Musi pan wiedzieć i o tem. Chcielibyśmy jednak, aby zatrzymał pan to przy sobie. W chwili obecnej prowadzimy rokowania z pewnem konsorcjum amerykańskiem w sprawie pożyczki. Tymczasem wobec zniknięcia Króla Illirji musiałyby uledz pewnej zwłoce. Nadomiar złego mamy obecnie nieurodzaj w kraju. Zatroskana pochyliła głowę.
Nick Carter odparł, unosząc się lekko z fotela:
— Znając obecnie niebezpieczeństwo, w jakiem znajduje się Illirja, ze zdwojoną energją zabiorę się do wyświetlenia tej przykrej zagadki.
Królowa
uprzejmie kiwnęła mu głową: — Jestem zadowolona. Wiedziałam, że nie zapomni pan Raguzy, odrzekła.
Powstała, wszyscy poszli za jej przykładem. Na pożegnanie podała znów rękę Carterowi, i rzekła serdecznym tonem: Mam nadzieję, że da nam wkrótce znać o sobie. Bankierzy zgodzili się na krótką zwłokę.
Wyszła, a Nick Carter patrzył jeszcze chwilę w ślad za nią.
Wychodząc z sali, detektyw odezwał się do prezesa ministrów. — Co się stało z fotografem Raczo? Czy mógłby mi pan powiedzieć, gdzie on mieszkał?
— Mieszkał?.... On mieszka tu jeszcze. Naturalnie jest pod obserwacją. Ale skąd pan wie już o nim?
— Przed przybyciem na miejsce informuję się zawsze o szczegółach sprawy, którą mam się zająć, abym następnie odrazu mógł wziąć się do pracy.
Gdzie więc mieszka ten człowiek?
— Plac Selima 2....
— Dziękuję. — Dziwne, mruknął następnie do siebie. To obala wszelkie domysły.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Karl Nerger i tłumacza: anonimowy.