Przejdź do zawartości

Skorupki

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Paulina Krakowowa
Tytuł Skorupki
Pochodzenie zbiór powiastek Niespodzianka
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1890
Druk St. Niemiera
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło skany na Commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
44.
SKORUPKI.

Przez Krakowskie-Przedmieście szedł chłopiec garncarski, niosąc ponawłóczone na sznurze garnki, garnuszki, ryneczki, i dążył ku Staremu-Miastu, bo tam, jako w piątek, czekała na niego majstrowa, przedająca wyrobione przez cały tydzień naczynia. Tą samą ulicą szło kilku chłopczyków do szkoły, a idąc igrali i potrącali się wzajemnie; aż nakoniec jeden z nich potoczył się na garncarza, i stłukł mu cały sznur garnków. Biedny chłopiec głośno płakać i wyrzekać począł, a mali figlarze tymczasem rozpierzchli się na wszystkie strony. Lecz nagle jeden z nich powraca, i mówi do garncarza:
— Przepraszam cię, mój kochany, za twój przestrach i zmartwienie, szkodę ci nagrodzę, tylko porachuj wiele się garnków potłukło.
— Ja nie wiem, paniczu, po czemu je majstrowa przedaje.
— To pozbierajże skorupki i pójdziemy z niemi do majstrowej.
Poszli na Stare-Miasto, opowiedzieli całe zdarzenie garncarce, ona potrząsając głową obliczyła zbite garnki i wyrachowała na trzy złote szkodę. Ale kiedy chłopczyk dobywał z woreczka trzy nowe złotówki, chciał jej płacić, dobra kobieta poglądając na niego spytała:
— A dużo jeszcze masz pieniędzy, paniczu?
— Mam jeszcze kilka groszy — odpowiedział.
— No, to chowajże do nich i te złotówki; widać że z ciebie poczciwe dziecko, kiedy chcesz nieumyślną szkodę wynagrodzić. Niech cię Bóg błogosławi.
Chłopczyk nie chciał przyjąć pieniędzy, garncarka toż samo.
— Ja przez to nie zginę — mówiła — co tydzień przynajmniej ponoszę taką szkodę, a nikt mi jej nie nagradza.
— A ja nie chce być przyczyną niczyjej straty.
Kiedy się tak sprzeczają, nadchodzi siwy, o kiju, staruszek, blady, wynędzniały, w starej połatanej sukmanie; przed sobą miał torbę, a w niej chleba i sera kawałki, kilka kartofli, kaszy troszeczkę, soli gruzołek: znać że na wspomożenie go, wszystkie się przekupki złożyły.
Chłopczyk spojrzał na staruszka, a potem rzekł do garncarki:
— Więc pani żadnym sposobem nie chcesz przyjąć tych trzech złotych?
— Żadnym sposobem, jagódko! — odpowiedziała z uśmiechem.
— To weźże dziaduniu, a módl się za tę panią!
I to mówiąc chłopczyk, rzucił w torbę złotówki, a sam odszedł coprędzej.
— Módl się, dziadku, i za to dziecko — dodała rozczulona kobieta — żeby mu Bóg pozwolił wyrosnąć na zacnego człowieka.
Siwy staruszek długo się modlił za dobrego chłopczyka, a Bóg wysłuchał pewnie prośb jego, bo On sprawiedliwych i dobroczynnych od wszelkiego złego strzeże.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Paulina Krakowowa.