Słowo Xenofonta o wyprawie woienney Cyrusa po Grecku Anabasis/Xięga III

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Ksenofont
Tytuł Słowo Xenofonta o wyprawie woienney Cyrusa po Grecku Anabasis
Część Xięga III
Wydawca F. S. Gerhard
Data wyd. 1831
Druk Louis Botzon
Miejsce wyd. Gdańsk
Tłumacz Krzysztof Celestyn Mrongovius
Tytuł orygin. Ἀνάβασις
Źródło skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Artykuł w Wikipedii Artykuł w Wikipedii
Xięga III.

Rozdział I.
Treść.
Gdy Grecy o sprawie swoiey wątpiąc w wielkim smutku zostawali, zaczął ich Xenofon, przyiaciel Proxenosa, pobudzać do męstwa. Apollonides zaś zdięty gnuśną boiaźnią przekosłowił mowie Xenofonta, z tey więc przyczyny złożony był z urzędu i odpędzony. Wszyscy inni pozostali wodzowie zebrali się pospołu, a Xenofon napomina ich w dobitney mowie, aby i sami nie tracili serca i żołnierzom otuchy dodawali i żeby obrawszy sobie nowych wodzow niczego nie opuścili, coby posłużyć mogło do odparcia napaści i gwałtów nieprzyiacielskich. Wszyscy pochwaliwszy iego zdanie przystąpili natychmiast do obioru nowych wodzów.

1. Co więc w ciągu wyprawy z Cyrusem Grecy aż do bitwy dokazali i co się gdy Cyrus życie zakończył stało, gdy Grecy z Tysafernesem na zasadzie przymierza wracali, to w przeszłey Xiędze opisano. 2. Lecz gdy wodzowie byli poimani, a ci z setników i żołnierzy, którzy z niemi poszli, zginęli, wtedy znaydowali się Grecy w wielkiey biedzie, zadumawszy się nad tym, że byli blisko drzwi Króla, a około nich wszędzie rozliczne i narody i miasta nieprzyjacielskie, że im nikt nie będzie chciał dać żywności, że byli od Grecyi więcey niż dziesięć tysięcy stadyiow oddaleni[1], że nie mieli żadnego przewodnika w drodze, że rzeki nieprzebyte na samey drodze do oyczyzny ich hamowały, że byli nawet od samych z Cyrusem ciągnących barbarów zdradzeni, że się sami opuszczeni pozostali, nie maiąc ani iednego iezdzca na pomoc, tak że to jawną było rzeczą, iżby w przypadku zwycięztwa ani iednego z pierzchających nie ubili, a zaś gdyby klęskę ponieśli iżby ani iedna dusza żywa nie została. 3. Tak sobie rozmyślaiąc i truchlejąc, mało kto z nich tego wieczora strawy skosztował, mało kto ogień rozniecił, wielu nawet tey nocy i do obozu nie przyszło, lecz spoczywali, gdzie się komu trafiło, nie mogąc spać dla smutku i tęskniąc do oyczyzny, rodziców, żón, dzieci, których iuż więcey nie spodziewali się oglądać. W takich myślach wszyscy spoczywali. —
4. Lecz był w woysku nieiakiś Ateńczyk Xenofon[2], który nie będąc ani wodzem, ani setnikiem, ani też żołnierzem towarzyszył im, tylko go Proxenos dawny przyiaciel gościnny z domu przywołał i obiecywał mu, ieźliby z nim szedł, łaskę u Cyrusa wyiednać, o którym on powiadał, że pożytecznieyszym go sobie nad oyczyznę być rozumiał. 5. Xenofon więc przeczytawszy list, udzielił go Sokratesowi Ateńczykowi radząc się go względem podróży. A Sokrates obawiaiąc się, żeby mu to ze strony miasta nie przyniosło zakały, iż szukał łaski u Cyrusa (gdyż Cyrus zdawał się być skłonnym dopomagać Lacedemończykom na woynie przeciw Ateńczykom) radził Xenofontowi udać się do Delfow aby zasięgnął rady u Boga względem podroży. 6. Poszedłszy tam Xenofon pytał się Apollina, któremuby z Bogów potrzeba było ofiary i śluby przynieść, aby się mógł naypomyślniey i naydogodniey puścić w drogę o którey zamyślał i dopiąwszy swego zamiaru szczęśliwie powrócić. A odpowiedział mu Apollo, że miał ofiarować tym Bogom, którym się to należało. 7. Gdy nazad przyszedł, powiedział Sokratesowi o tey wyroczni. Ten zaś usłyszawszy o tym, zganił mu to, że się pierwey nie pytał czyli by mu było lepiey poyść w drogę albo w domu pozostać, ale że sądząc iż potrzeba poyść, o to się tylko pytał, iakby naypomyślniey podróżował. Wszelako gdyś tak pytał potrzeba to czynić co Bóg rozkazał. 8. Xenofon więc tak ofiarowawszy tym Bogom, których Apollo wskazał, wypłynął i dopędził w Sardes Proxenosa i Cyrusa wybierających się iuż w drogę ową; i był Cyrusowi przedstawiony. 9. A gdy go Proxenos zachęcał, aby został, to i Cyrus takie go zachęcał; mówił zaś, że skoro się skończy wyprawa natychmiast go odeśle. A miała ta wyprawa być (wymierzona) przeciw Peysydom.
10. Przystał więc do woyska tak zawiedziony nie od Proxenosa (ten bowiem nie wiedział o iego zamysłach przeciwko Królowi, ani kto inny z Greków, wyiąwszy Klearcha), wszelako gdy przyszli do Cylicyi okazało się wszystkim jawnie, że wyprawa była przeciwko Królowi. Choć obawiali się takiego pochodu i nie radzi mu byli, wszelako wielu z nich ze wstydu przed sobą samemi i przed Cyrusem poszli z nim; między temi był i Xenofon. 11. Gdy zaś taka bieda była, ubolewał z innemi i nie mógł spać; ale trochę snu zachwyciwszy śniło mu się[3]: Zdawało mu się, iż gdy zagrzmiało, piorun w iego oyczysty dom uderzył i stąd się cały roziaśnił. 12. Przestraszony natychmiast przebudził się i osądził ten sen częścią być dobrym (że będąc w trudach i niebezpieczeństwach światło wielkie od Jowisza widzieć mu się zdarzyło), częścią zaś lękał się (gdyż od Jowisza Króla sen ten zdawał mu się pochodzić, a ogień zdawał mu się na okoł świecić), że nie będzie mógł wyyść z kraiu Króla, lecz że ze wszystkich stron od biedy będzie ścisniony.
13. Jakie więc iuż to widzenie we śnie było, można poznać z wypadków po tym śnie zaszłych. Te się bowiem wnet wyiawiły. Gdy się przebudził przyszło mu nayprzod namyśl: Na coż tu leżę? noc zaś miia, a z samym świtem zapewne przyydą nieprzyjaciele[4]. A ieżeli się dostaniemy w moc Króla, coż mu przeszkodzi, żeby nas gdy wprzód uyrzemy wszelkie okrucieństwa i ucierpiemy wszelkie okropności, zelżonych nie miał pozabijać? 14. Żeby się zaś bronić, na to się nikt nie zdobywa, ani o to dba, i owszem leżemy, iakby nam się godziło wczasować. Z iakiegoż ia więc miasta spodziewam się wodza do takich czynów? na iaki przyszły wiek mam ieszcze czekać? wszak iuż nie stanę się starszym, kiedy się dziś oddam w ręce nieprzyiacioł. 15. W tym poiywa się i zwoływa nayprzod setników Proxenosa. Gdy się więc zeszli rzekł. Ja waleczni setnicy nie mogę (a iak mi się zdaie i wy nie możecie) ani spać, ani też dłużey leżeć, widząc, w iakich okolicznościach iesteśmy. 16. Jawna bowiem iuż rzecz, że nieprzyjaciele nie rychley nam woynę wypowiedzieli, póki nie rozumieli, że ze swoiey strony dobrze się przygotowali; z naszey zaś strony nikt nie myśli o, tym, żeby iak nayskutecznieyszy dać odpór. 17. Ależ ieżeli się poddamy i w moc Króla się dostaniemy, iakiegoż się losu spodziewać możemy od tego, który brata rodzonego z iedney matki i z iednego oyca, choć iuż nie żył, ieszcze mu głowę i ręce uciąwszy na pal wbić kazał? My zaś nie maiąc żadnego poplecznika, którzyśmy przeciwko niemu walczyli, chcąc z Króla niewolnika uczynić i zabić go, gdyby można, czegoż się spodziewać mamy? 18. Alboż nie pozwoli sobie wszystkiego, żeby, namęczywszy nas nayokropniey, tym wszystkich ludzi nabawił strachu, aby się nigdy nie odważyli przeciwko niemu woyny podnosić. Lecz żeby nie dostać się w iego moc, powinniśmy wszelkich środków używać. 19. Ja więc z moiey stróny do póki przymierze trwało, nie przestawałem względem nas ubolewać, Króla zaś i iego ludzi nazywałem szczęśliwemi, uważaiąc, jaki i iak wielki kray, iak obfite zapasy żywności mieli, ilu zaś było poddanych, ile bydła i złota i odzieży (kosztowney). 20. A zaś kiedym sobie pomyślił o stanie naszych żołnierzy, że brakowało nam na wszystkich tych dobrach, skorośmy ich nie mogli kupować, wiedziałem zaś że mało kto miał za co kupić, inszym zaś sposobem iak przez kupno nabywać żywności, krępowały nas przysięgi. To więc sobie czasem rozbieraiąc w myślach, lękałem się bardziey tego przymierza niż teraz woyny. 21. Wszelako gdy oni zgwałcili przymierze, zdaie mi się że koniec wzięły i ich zuchwalstwo i nasza obawa. Iuż bowiem te dobra iako woienny dank są przed temi na widoku, którzy z nas będą walecznieyszemi mężami. Szafarzami danku są Bogowie, którzy naturalnie z nami będą. 22. Ich oni bowiem krzywoprzysięztwem obrazili; my zaś choć wiele tych dóbr widząc wstrzymywaliśmy się od nich stale dla przysięgi na Bogow wykonaney, tak że możemy, iak mi się zdaie, z lepszą otuchą iść do walki niż tamci. 23. Nad to mamy ciała sposobnieysze od nich do znoszenia i zimna i ciepła i trudów; mamy oraz i umysły za pomocą Bogów lepsze; ich zaś żołnierze łatwiey niż my mogą być ranieni i zabici, ieźli nam Bogowie iak pierwey zwycięzlwa użyczą. 24. Ale podobno i inni tak myślą. Dla Bogow nie czekaymy żeby inni do nas przyszli, zachęcać nas do chwalebnych czynów, lecz my sami chcieymy początek uczynić w pobudzaniu innych do męstwa. Pokażcie się między setnikami walecznemi, a między wodzami godnemi piastowania tey dostoyności, 25. Ja zaś ieżeli wy chcecie innych do tego pobudzać, chcę was słuchać, ale iezeli wy mię przeznaczycie na dowodztwo, nie będę się wymawiał młodym wiekiem i owszem rozumiem być w samey porze wieku bronienia się od złey napaści.
26. Ten tak mówił, a setnicy to słysząc wszyscy kazali mu dowodzić, wyjąwszy nieiakiegoś Apollonidesa, który w mowie zakrawał Boiotczyzny[5]; ten rzekł, że baie kto mówi, iżby można inszym sposobem ratunku nabyć jak tym chyba, że ieżeli można będzie, Króla ubłagamy, i razem też zaczął wyliczać trudności.
27. Xenofon zaś przerwał mu mowę temi słowy: O dziwaczny człowiecze, ty ani widząc nie chcesz poznawać, ani słysząc pamiętać. Wszak byłeś z temi razem tu, gdy Król po śmierci Cyrusa, wielką stąd dumą nadęty, kazał nam przez poselstwo broń złożyć. 28. Lecz gdyśmy iey nie oddali, ale uzbroieni przyszedłszy obozem się koło niego rozłożyli, czegóż nie uczynił, gdy przez poselstwo i o przymierze prosił i żywności dostarczał, pokiby przymierze nie stanęło? 29. Gdy zaś wodzowie i setnicy, właśnie iak ty teraz radzisz, spuszczając się na przymierze i dobrą wiarę do nich bez broni poszli dla rozmówienia się, alboż dopiero nie są smagani, potrącani, i zelżeni tak, że nieboracy nawet umrzeć nie mogą, choć iak mi się zdaie tego sobie bardzo życzą. A ty choć to wszystko dobrze wiesz, iednak powiadasz, że ci którzy radzą bronić się bają i znowu radzisz tam poyść z proźbami. 30. Mnie się zaś zdaie, mężowie, żeby takiego człowieka nie przypuszczać do społeczeństwa z nami, ale odebrać mu rangę setnika, gdy się do niczego nie zda, chyba do noszenia tłómokow. Ten bowiem i oyczyznę sromoci i całą Grecyą, że choć Grek taki ciapa[6] z niego.
31. Dopiero zabrawszy głos Agazyas Stymfalczyk, rzekł. Aleć ten ani z Boiocyą ani z Grecyą nic wcale niema wspólnego; albowiem ia postrzegłem, że ma iak Lidyyczyk oba uszy przekłute. I tak też było w samey rzeczy. 32. Więc go odpędzono; inni zaś między szykami chodząc gdzie się ieszcze znaydował ocalony wódz, przywołali wodza, gdzie zaś ten zginął, pułkownika, gdzie zaś ieszcze setnik ocalał, setnika.
33. A gdy się wszyscy zeszli, usiedli przed obozem i było wodzow i setników, którzy się zeszli około stu. A gdy się to działo, było już prawie o połnocy. 34. Wtedy Hieronym Eleyczyk naystarszy z setników Proxenosa w te się odezwał słowa: Nam waleczni wodzowie i setnicy zapatrującym się na ninieysze okoliczności zdawało się być rzeczą potrzebną, abyśmy się sami zeszli i was przywołali, dla obmyślenia ieżeli by być mogło, czego dobrego. Powiedzże im rzekł, i ty Xenofoncie to, coś nam dopiero powiedział[7].
35. Dopiero rzeki Xenofon tym sposobem: Wszak iuż to wszyscy wiemy, iż Król i Tyssafernes, tych z pośrodku nas których mogli pochwycili, a jawnie widać iż i na innych czatuią, aby ich gdyby można zgubili. My zaś powinniśmy, zdaie mi się, wszystkiego dołożyć byśmy się nie dostali w moc barbarów, ale żeby raczey, gdyby można oni w naszę moc przyszli. 36. Trzeba wam więc wiedzieć, że wy, ilu was iest, coście się teraz zeszli, macie nayważnieyszą chwilę do działania; albowiem wszyscy ci żołnierze na was patrzaią, a ieżeli was uyrzą truchlejących, wszyscy staną się gnuśnemi, ale ieżeli wy się sami pokażecie być przygotowanemi przeciw nieprzyjaciołom i innych zachęcać będziecie, wiedzcie, że poydą za wami i będą was usilnie naśladowali. 37. Zapewne słuszna iest i sprawiedliwa, abyście się w czym przed niemi popisali. Wyście bowiem wodzami, wyście pułkownikami i setnikami i w czasie pokoiu wyście mieli w dostatkach i honorach[8] przed niemi pierwszeństwo, i dopiero więc, w czasie woyny powinniście pragnąć sami być lepszemi nad pospólstwo i być pierwszemi poradnikami i pracownikami, gdzie tego wymaga potrzeba. 38. A teraz, zdaie mi się, iest waszą pierwszą i nayważnieyszą sprawą ku wspomożeniu woyska, ieżeli się starać będziecie, aby w mieysce potraconych wodzow i setników czym prędzey inni postanowieni byli. Albowiem bez rządców ani co wielkiego ani co pożytecznego a to ogolnie mówiąc, nigdzie wykonanym być niemoże, a dopieroż w sprawach woiennych. Albowiem przypadek ocala, nierząd zaś wielu iuż zgubił. 39. Gdy zaś postanowicie rządców ilu ich potrzeba, i gdy innych żołnierzy zgromadzicie, i ducha w nich obudzicie, to zdaie mi się, zrobiliście to, do czego była właściwa pora[9]. 40. Albowiemeście zapewne sami dostrzegli, iak smutno do obozu powrócili, iak smutno na straże idą; tak dalece że ieżeli w podobnym położeniu zostaną, to niewiem do czego by się zdali sposobnemi w czasie potrzeby, bądź w nocy, bądź we dnie. 41. Jeżeli zaś kto myśli ich nakieruie, żeby nie o tym tylko dumali, co cierpieć maią, lecz też co im czynić wypada, staną się daleko odważnieyszemi. 42. Wszak ci wiecie, że nie mnostwo ani przemoc iest tym, co w woynie zwycięstwo sprawia, lecz że którzy za pomocą Bogów z ukrzepionemi duszami nacieraią na nieprzyiacioł, tym z większey części przeciwnicy oprzeć się niewydołaią. 43. Uważałem ia zaś i to, waleczni mężowie, że wszyscy, którzy w sprawie woienney wszelkim sposobem życie ochraniaią, ci marnie i haniebnie zwiększey części giną. Owi zaś wszyscy, którzy uznali, że śmierć wszystkim ludziom iest wspólna i nieuchybna, a dla chwalebney śmierci walczą, tych widziałem iak tym rychley sędziwey starości doczekali i że póki żyli szczęśliwiey żyli. 44. O czym i my się teraz powinniśmy przekonać (w takiey bowiem znayduiemy się porze) żebyśmy sami byli dobremi mężami i innych do tego zachęcali. Co powiedziawszy skończył mowę.
45. Po nim czynił rzecz Chejrizof. Przed tym Xenofoncie znałem cię tylko do poty żem słyszał cię być Ateńczykiem, teraz zaś chwalić cię muszę względem tego, co mówisz i czynisz i życzyłbym, aby wielu takich było, bo byłoby to wspólnym dobrodzieystwem. 46. A teraz, rzekł, nie traćmy czasu, o mężowie, ale przystąpcie do obioru rządzców na których nam tylko zbywa, a wybrawszy ich zeydźcie się znowu wraz z wybranemi do środka obozu. Potym tamże zwołamy innych żołnierzy; niech też do nas przyydzie, rzekł i woźny Tolmides. 47. I oraz to rzekłszy wstał, żeby bez zwłoki sprawić, co potrzeba było. Natychmiast obrano rządcami na mieysce Klearcha — Tymazyona Dardańczyka, na mieysce zaś Sokratesa był obrany Xantykles Achayczyk, na mieysce zaś Agiasa z Arkadyi, Kleanor z Orchomeny, na mieysce zaś Menona, Filezyos Achayczyk, a na mieysce Proxenosa Xenofon Ateńczyk.

Rozdział II.
Treść.
Zgromadziwszy żołnierzy Chejrizof i Kleanor w krótkości, a Xenofou w obszerney mowie napomina do mężnego walczenia i pokazuie nayprzod na iakiey zasadzie nadziei zwycięstwa spodziewać się mogą; potym rozwodzi się nad tym, coby czyykolwiek umysł zatrwożyć mogło, następnie radzi, coby nayprzod czynić wypadało, a naybardziey wodzow do pilności, a żołnierzy do baczności zachęca. Gdy przystali na iego zdanie, pokazuie sposob dowodzenia woyskiem i przeznacza wodzow dla każdego półku.

1. Gdy więc byli obrani, zaczęło też iuż świtać i zeszli się zwierzchnicy do środka obozu gdzie osądzili za rzecz potrzebną rozstawić czaty i żołnierzy zgromadzić. Gdy się więc i inni żołnierze zeszli powstał nayprzod Chejrizof Lacedemończyk i odezwał się w te słowa. 2. Waleczni żołnierze, trudne w prawdzie ninieysze okoliczności, gdyśmy utracili tak walecznych wodzów i setników i żołnierzy; a nadto ieszcze Arjajos z swoiemi ludźmi, którzy pierwey byli naszemi wspołboiownikami nas zdradził. 3. Wszelako powinniśmy się iako uczciwi żołnierze z tey toni wydobywać i nie truchleć i owszem usiłować, abyśmy, ieżeli można chwalebnie zwyciężaiąc ocaleli; a ieżeli nie można, abyśmy przynaymniey chwalebnie umierali, i przez żaden sposob nie dali się żywcem ujarzmić od nieprzyjaciół. Zdaie mi się bowiem, żebyśmy takie rzeczy cierpieli jakie niech raczey Bogowie na nieprzyjaciół dopuszczą.
4. Po nim powstał Kleanor z Orchomeny i rzekł w te słowa: Jużci widzicie, waleczni mężowie, krzywoprzysięztwo i niezbożność Króla, widzicie też wiarołomstwo Tyssafernesa, który choć powiedział, że iest sąsiadem Grecyi, i że ocalić nas będzie iego naypierwszym staraniem, i sam to nam poprzysiągłszy, sam na to prawą rękę dawszy, iednakże sam przez zdradziecki podstęp pochwycił wodzów i ani się nawet bojąc Jowisza, obrońcy praw gościnności, Klearcha do stołu zaprosiwszy, tym samym tych mężów oszukał i zgubił. 5. A zaś Arjajos, któregośmy chcieli na tronie osadzić i wzaiem sobie wierność ślubowali żem się nie mieli zdradzić, i ten, ani się Bogów boiąc, ani Cyrusa umarłego szanuiąc, acz od żyiącego Cyrusa wielce był poważany, wszelako teraz przystawszy do iego naygorszych nieprzyjaciół, przeciwko nam iako Cyrusowym przyiaciołom naygorszą złość knuie. 6. Lecz niechże ich Bogowie skarżą, my zaś, to widząc iuż się nie daymy więcey od nich oszukać, lecz walcząc z jak naywiększym męstwem, znośmy to co się Bogom względem nas podoba.
7. Potym powstał Xenofon ubrawszy się ile mógł iak naypiękniey na woynę sądząc, że, ieżeli zwycięztwo dadzą Bogowie, naypięknieysza ozdoba zwycięstwu przystoi, a ieżeli przyydzie umierać, że słuszna iest, aby ten, który siebie samego uważał być godnym naypięknieyszego stroiu, w ozdobnym ubraniu zakończył życie. Rzecz zaś swoię tak zaczął. 8. O krzywoprzysięztwie i wiarołomstwie Barbarow, mówił do was Kleanor, o czym wy bez wątpienia sami dobrze wiecie. Jeżelibyśmy więc znowu chcieli zbliżać się do nich po przyjacielsku, iuż by to koniecznie musiała być u nas ostatnia rozpacz, gdyżeśmy widzieli, że wodzowie nasi, którzy się im w dobrey wierze oddali, takie nieszczęście ucierpieli; wszelako, ieżeli z zbroyną ręką postanowiemy ukarać ich za to, co zbroili i odtąd im wszelkiemi sposobami w woynie dokuczać, tedy za pomocą Bogow wiele pięknych nadzieiow do ocalenia mieć będziemy. 9. Co gdy on mówił kichnął ktoś, a żołnierze to usłyszawszy wszyscy hurmem[10] czołobitny pokłon Bogu oddali. A Xenofon rzekł: Zdaie mi się, waleczni mężowie, że gdy mówiącym o naszym ocaleniu, wróżba Jowisza zbawcy nam się ziawiła, potrzeba temu Bogu ślubować ofiarę dziękczynną, skoro się do spokoyney krainy dostaniemy; ślubować też i drugim Bogom według możności. A komu się to samo zdaie, ten niech wyciągnie rękę. I wyciągnęli wszyscy ręce. Potym ślub uczynili i pean (pochwalną pieśń wojenną) zanócili. Oddawszy więc to co się Bogom należy zaczął znowu w te słowa mówić. 10. Właśniem wam namienił, że wiele, a to pięknych nadzieiow do ocalenia się mamy; nayprzod bowiemeśmy świętobliwe przysięgi Bogom wiernie zachowali, nieprzyjaciele zaś popełnili krzywoprzysięztwo i zgwałcili przymierze i przysięgi. Pod takiemi okolicznościami, naturalna że Bogowie nieprzyiaciołom są przeciwni, nam zaś pomocni, którzyć mogą wielkich od razu małemi uczynić, a małych choćby w ostatniey toni byli, łatwo wybawić, kiedy zechcą. 11. Potym zaś — przypomnę wam bowiem i przodków naszych niebezpieczeństwa, abyście wiedzieli że należy wam się być walecznemi, i że wybawieni bywaią waleczni za pomocą Bogów z naywiększych ucisków; bo gdy przybyli Persowie i ich przymierzeńcy w ogromney liczbie, aby zniszczyć Ateny, ośmielili się Ateńczycy oprzeć się im i zwyciężyli ich. 12. A ślubowawszy Artemidzie, tyle kóz, ileby nieprzyiacioł ubili, tey Bogini ofiarować, gdy nie mogli ich podostatkiem znaleść, postanowili co rok pięć set ofiarować, i do tych czas ieszcze biią takie ofiary. 13. Potym gdy Xerxes znowu zebrawszy niezliczone woysko naszedł Grecyą, to i w ów czas nasi przodkowie ponękali przodków ich i na lądzie i na morzu. Czego wszystkiego można widzieć pomniki zwycięzkie iako świadectwa, naywiększym świadectwem zaś iest wolność miast, w którycheście się rodzili i wychowali, albowiem nie biiecie czołem przed żadnym Panem, lecz tylko przed samemi Bogami. Z takich pochodzicie przodków. 14. Nie mówięć ia tego, iak gdybyście wy im wstyd wyrządzali, i owszem kilka dni temu tylko, iakeście w szyku boiowym przewyższającą liczbę ich potomkow za pomocą Bogow zwyciężyli. 15. A w ów czas dla Królestwa Cyrusowego byliście walecznemi, ale dopiero, gdy walka tycze się waszego własnego ocalenia, tym bardziey wam się należy być walecznemi i ochotnemi. 16. I owszem przystoi wam teraz być ieszcze śmielszemi przeciwko nieprzyiaciołom, W ów czas bowiem ieszcze ich nie skosztowaliście, choć widząc ich niezmierną moc, wszelako odważyliście się z umysłem oyczystym na nich uderzyć; dopiero zaś gdy i ich z doświadczenia znacie, że choć mnogoliczni, nie maią serca z wami się spotkać, iak żeby wam ieszcze lękać się ich przystało? 17. Ani przeto rozumieycie że szkoduiecie, gdy od was Cyrusowscy, którzy pierwey z wami w szykach stali, teraz odpadli. Ci bowiem ieszcze są gnuśnieyszemi nad owych przez was po nękanych; gdyż opuściwszy was uciekli do nich. Daleko zaś lepiey iest tych, którzy się do ucieczki chcą zabierać, widzieć w szykach nieprzyjacielskich, niżli w waszych. 18. Jeżeli się zaś kto z was trwoży, że my nie mamy jazdy, a zaś nieprzyjaciele mają jey wielką moc, to chcieycie, rozważyć, że ćma jezdzców nie więcey znaczy jak ćma ludzi; albowiem jeszcze nikt w bitwie od końskiego ukąszenia albo kopnięcia nie utracił życia; lecz mężowie są temi, którzy w bitwach dokazuią wszystkiego.
19. Alboż nie znayduiemy się na daleko bezpiecznieyszym przenosidle niżeli jeźdźcy; albowiem ci wiszą na koniach, bojąc się nie tylko nas, ale i szwanku od szkapy; my zaś krzepko stojąc na ziemi mocniey razić będziemy, jeźli się kto zbliży, i daleko lepiey tego, którego będziemy chcieli sięgnąć, trafiemy. W jedney tylko rzeczy mają jeźdźcy przed nami korzyść, że im łatwiey będzie uciekać, niżeli nam. 20. Lecz jeżeli co do bitew już w sobie ufacie, i tylko to wam przykro, że już nie Tyssafernes was prowadzić, ani Król żywności dostarczać będzie, to patrzaycież, czy lepiey mieć Tyssafernesa za przewodnika, który oczywiście jest waszym zdraycą, czy tych mężów dobranych, którym prowadzić nas rozkażemy, którzy wiedzieć będą, że gdyby nam zawód jaki uczynili, życiem i skórą swoią tego przypłacą. 21. Co się zaś tycze żywności, alboż lepiey kupować z targu, który nam ci przeznaczą, a to małe miarki za wiele pieniędzy, a i tychci nam się już przebrało, czyli sobie samym brać, kiedy wygramy, a to według takiey miary jak się komu spodoba, 22. Jeżeli zaś to uznajecie, że tak w prawdzie lepiey, ale zaś myślicie, że rzeki są naywiększą trudnością i sądzicie, żeście przebywszy ie tym samym dużo oszukani, patrzaycież, czy Barbarzy w tey mierze nie uczynili naygłupiey. Albowiem wszystkie rzeki, choć daleko od zrzodeł swoich są nieprzebyte, będą zbliżającym się do zrzodeł ich łatwemi do przebycia, tak że nawet kolan niezamoczą. 23. Lecz jeżeli ani rzeki nie będą do przebycia, ani się przewodnik nie pokaże, to i w takim razie nie trzeba nam serca tracić. Albowiem wiadomo nam, że Myzyanie, których nie możemy za mężnieyszych od siebie samych uważać, mimo woli Królewskiey w kraju iego liczne i wielkie i zamożne miasta osiedli; wiemy to samo i o Peysydach; widzieliśmy też sami, że Likaończycy opanowawszy warowne mieysca na równinach iego powiaty rabuią. 24. I jabym też radził, że nie potrzeba jawnie okazywać, jak gdy byśmy do domu śpieszyli, ale raczey urządzenia takie czynić, jak gdybyśmy tu osieść chcieli. Bo wiadomo mi, żeby Król i Myzyanom rad dał licznych przewodników i wielu zakładników końcem wypuszczenia ich bez podstępu i gotowałby im drogi, choćby nawet czterokonnemi wozami chcieli się wyprawić. Wiem także żeby i nam toż samo jak naychętniey uczynił, gdyby widział że się gotuiemy tu zostać.
25. Ależ ja się obawiam, żebyśmy raz przywykłszy do nieczynnego życia i używania hoynego i do bawienia się z pięknemi i dorodnemi kobietami i dziewicami Medow i Persów, niezapomnieli nakształt Lotofagow o powrocie do domu. 26. Zdaie mi się więc być rzeczą przyzwoitą i sprawiedliwą, abyśmy się wprzód zdobywali na powrót do Grecyi i do rodziny naszey i abyśmy dowiedli Grekom, że oni samochcąc są ubogiemi, choćby mogli tych obywateli którzy teraz w domu są bez majątku, gdyby się tu udali, widzieć zbogaconych. Albowiem, waleczni mężowie, wszystkie te dobra oczywiście dostaną się zwyciężcom. 27. O tym także teraz wypada mówić, jakby można naybezpieczniey maszerować i jeśli przyydzie walczyć, jakbyśmy naylepiey tego dokazać mogli. Po pierwsze więc, rzekł, potrzeba nam wozy, które mamy, spalić, żeby nam sprzężaje nie przeszkadzały, ale żebyśmy mogli maszerować, gdzieby naydogodniey dla woyska było; potym i namioty razem spalić. Albowiem prowadzenie tego czyni wiele ambarasu, a na nic się nie przyda, ani co do walczenia ani do nabywania żywności. 28. Także też i od innych sprzętów mniey potrzebnych chcieymy się uwolnić, wyjąwszy te, które do bitwy, do potraw i do napojow służą, abyśmy jak naywięcey ludzi pod brónią, a jak naymniey czeladzi do tlomoków mieli. Wiecie bowiem, że wszystkie rzeczy zwyciężonych dostaną się w cudze ręce, a kiedy my zwyciężemy, to możemy nieprzyjaciół użyć do dźwigania tłomoków naszych. 29. Zostaie mi ieszcze namienić o tym co zdaie mi się być rzeczą nayważnieyszą. Albowiem widzicie, że i nieprzyjaciele nie rychley ośmielili się woynę przeciwko nam podnieść, aż naszych wodzów pochwycili, rozumiejąc, że mając rządców i będąc im posłusznemi, zdołamy nad niemi w woynie górować, lecz zabrawszy nam rządców rozumieli, że nierządem i nieładem zginiemy. 30. Potrzeba więc żeby i rządcy teraźnieysi byli pilnieyszemi nawet niż dawniey, a zaś podwładni, żeby byli porządnieyszemi jeszcze i posłusznieyszemi ninieyszym rządcom niż pierwey. 31. Jeśliby zaś kto wykroczył nieposłuszeństwem, dobrzeby było, gdybyście postanowili, żeby go ten z was który się właśnie nadarzy w każdym przypadku wspólnie z rządcami karał; takim sposobem nieprzyjaciele naybardziey się oszukają; albowiem w ten dzień uyrzą zamiast jednego Klearcha ćmę takich, którzy ani jednemu złym być niedozwolą. 32. Ależ też już czas kończyć, bo może nieprzyjaciele wnet przybędą; coby się więc z tego zdawało być rzeczą dobrą, to jak nayrychley potwierdźcie, żeby w istocie do skutku przyszło; ale jeśliby zaś kto wiedział co lepszego nadto, niech się ośmieli dać naukę, choćby był prostakiem, albowiem nam wszystkim potrzeba wspólnego wybawienia.
33. Potym odezwał się Chejrizof: Ale, jeżeli oprocz tego, co Xenofon powiedział, jeszcze czego więcey potrzeba będzie, to można i potym uczynić, co zaś dopiero powiedział, zdaie mi się abyśmy to iak nayrychley jako rzecz naylepszą uchwalili, a kto na to przystaie, niechay podniesie rękę. Wszyscy je podnieśli. 34. Powstawszy więc Xenofon rzekł znowu: Waleczni mężowie! słuchaycie, czego nam, jak mi się zdaie ieszcze więcey potrzeba[11] będzie. Jawna jest rzecz, iż tam udać nam się potrzeba, gdzie znaydziemy żywność; słyszę zaś, że są piękne wsie niedaley jak o dwadzieścia stadyow stąd odległe. 35. Niedziwowałbym się więc, jeżeli nieprzyjaciele jak bojaźliwe psy przechodzących zaczepiają i kąsają, byle mogły, a zaś przed goniącemi ich uciekają, jeśliby ci za nami uchodzącemi nie mieli iść w tropy. 36. Zapewne więc bezpieczniey nam będzie maszerować, jeżeli uformujemy zbroyny czworogran, ażeby sprzęty i loźna czeladź zasłonione były. Jeżeli więc teraz będzie postanowiono, kto ma prowadzić czworogran i na czele dowodzić i kto ma na obu bokach być, kto zaś tylney straży pilnować, tedy nie będzie nam potrzeba naradzać się, gdy nieprzyjaciele przyydą, lecz będziemy mogli natychmiast korzystać z bojowego szyku. 37. Jeżeli więc kto co lepszego widzi, niech i inaczey będzie, jeżeli zaś nie, niechay Chejrizof dowodzi, zwłaszcza że jest Lacedemończykiem; a zaś obu bokow niechay dway naystarsi wodzowie pilnuią; my zaś jako naymłodsi ja i Tymazyon możemy tymczasowo tyłu pilnować[12] 38. W reszcie zaś spróbowawszy tego urządzenia możemy naradzie się potym względem tego coby w każdym przypadku pojedynczym okazało się być rzeczą naylepszą. Jeżeliby zaś kto co lepszego wiedział, niechay powiada. Gdy zaś nikt nie przekosłowił, rzekł: Komu się to podoba, niech podniesie rękę. Podobało się tak. 39. Dopiero, rzekł, potrzeba, abyśmy gdy wyruszamy to co uchwalono wykonali; a kto z was życzy sobie oglądać swoich rodakow, pamiętay stawić się mężnie; albowiem inaczey tego dostąpić nie można; a kto pragnie życie zachować, niech się zdobywa na zwycięstwo; albowiem zwyciężcom właściwa zabijać, ale zwyciężonych udziałem jest umierać; a jeśli kto pragnie zbiorów, niech usiłuie górę otrzymać; albowiem zwyciężcy mogą i swoię własność uratować i fortunę zwyciężonych zabrać.

Rozdział III.
Treść.
Do Greków już wyruszających przybył Mitrydates jakoby przyjaciel, który jednak u Greków wpadł w podeyrzenie. Odtąd gdy często bywali zawiedzeni, postanowili, dopoki będą w kraju nieprzyjacielskim, niezawierać nigdy z Królem ani pokoju ani przymierza. Gdy się przeprawili przez rzekę Zabatos, tenże Mitrydates odrwił ich tak, że Xenofon stąd wyrozumiał, iż im procarzy i jezdzców potrzeba było, których za jego wnioskiem natychmiast urządzono.

1. Co gdy było powiedziano powstali, i rozszedłszy się zaczęli palić wozy i namioty; z rzeczy zaś zbytecznych udzielali sobie na jem, jeśli kto czego potrzebował, a resztę w ogień wrzucili. To uskuteczniwszy jedli śniadanie. W czasie śniadania zaś przybywa Mitrydates, a z nim było około trzydzieslu jezdzców, a przywoławszy wodzow na mieysce skąd się można było dosłyszeć tak się odezwał: 2. Ja, waleczni Grecy, byłem i Cyrusowi wierny, jak wy sami wiecie i wamem teraz przychylny; i tu z niemałym strachem się bawię. Gdybym więc widział, żeście wy co zbawiennego obmyślili, przeszedłbym do was ze wszystkiemi mnie służącemi ludźmi; powiedzcież mi tedy, rzekł, co macie w myśli, jako przyjacielowi i stronnikowi wam życzliwemu, któryby chciał wspólnie z wami tę wyprawę dzielić. 3. Naradziwszy się wodzowie postanowili tak odpowiedzieć, a miał rzecz Chejrizof: Nasze przedsięwzięcie iest, jeśli nam się nikt nie przeciw i przez ten kray jak nayspokoyniey dążyć do domu, ale jeśliby nam kto w drodze przeszkadzał, bić się na umor z takim (pokraką). 4. Potym usiłował Mitrydates dowieść, iż niepodobna mimo woli Króiewskiey uratować się. Stąd już poznano, że był z naprawy posłany; albowiem też jeden z poufalcow Tyssafernesowych towarzyszył mu dla wiary. 5. I odtąd uznali wodzowie za naylepszą uczynić wyrok, że woyna nieustająca bez przypuszczenia rozhoworców trwać ma, póki w kraju nieprzyjacielskim zostawać będą; albowiem zbliżając się psuli tylko żołnierzy i w samey też rzeczy zbałamucili jednego setnika Nikarcha z Arkadyi; i uciekł w nocy wziąwszy z sobą około dwudziestu ludzi.
6. Potym zaś zjadłszy śniadanie i przeprawiwszy się przez rzekę Zabalos ciągnęli w szyku bojowym, umieściwszy w pośrodku juczne bydlęta i lozną czeladź. Ale jeszcze nie daleko byli uszli, gdy się znowu pokazał Mitrydates mając z sobą około dwóch set jezdzców i łucznych strzelców i procarzy około czterych set letkich i zręcznych ludzi. 7. I przybliżył się jakoby po przyjacielsku do Greków; lecz gdy blizko byli, aliści z nienacka jeźdźcy z piechotą jego zaczęli częścią strzelać z łuków, częścią zaś bić procami i rany zadawać. Tylna zaś straż Greków ucierpiała wiele szkody i nie mogli im tego oddać; albowiem Kreteńczycy nie tak donośnie strzelali, jak Persowie, a będąc oraz tylko letko uzbrojeni usuwali się w pośród hoplitów, a i śmigacze pocisków za krotko rzucali tak iż procarzow dosiąc niemogli. 8. Dopiero postanowił Xenofon uderzyć na nich; i ścigali ich hoplici i peltaści którzy z nim w tylney straży byli; lecz ścigaiąc nie złapali żadnego z nieprzyjaciół. 9. Albowiem Grecy nie mieli ani jazdy ani też mogli piesi pieszych opodal uciekających na szczupłym mieyscu schwycić; bo nie można było ścigać daleko od drugiego woyska. 10. Albowiem jezdni barbarscy choć uciekali, jednak zadawali rany strzelając z koni w tył; a o ile Grecy zaciekli się w ściganiu, o tyleż znowu w ustawiczney walce wracać się musieli. 11. Tak że przez cały dzień nie uszli więcey drogi jak dwadzieścia pięć stadjow, ale na wieczór do wsiow przybyli. Jużci tu znowu było nie mało kłopotu. Chejrizof i naystarsi z pomiędzy wodzow zganili to Xenofontowi, że oddalając się od falangi ścigał i sam się na niebezpieczeństwa narażał, a jednak nie mógł nieprzyjaciołom by naymniey szkodzić.
12. Usłyszawszy to Xenofon rzekł, że sprawiedliwy czynią mu wyrzut i że sam skutek im to przyświadcza. Aleja, rzeki, byłem przymuszony do ścigania, gdym widział, żeśmy w nieczynności szkodę cierpieli, a nie byli w stanie oddać im wet za wet. 13. Lecz gdyśmy ścigali, rzekł, prawdę mówicie, żeśmy nieprzyjaciołom szkodzić nie mogli i żeśmy się tylko z trudnością wycofali. 14. Dzięki więc Bogom, że oni nie z wielką siłą, lecz z małą tylko garstką ludzi przybyli, tak żeśmy nie bardzo wiele szkodowali, a dowiedzieli się przy tym, czego nam brak. 15. Teraz bowiem nieprzyjaciele tak daleko z łuków strzelają i z proc ciskają jak ani Kreteńczycy odstrzeliwać, ani ci co z wolney ręki pociski rzucają, ugodzić ich nie mogą; ale gdy ich gonić chcemy, niepodobna; abyśmy ich w odległości wielkiey od woyska gonili, ale tylko w małey przestrzeni; w takim razie nawet i prętki piechotnik goniąc drugiego piechotnika niedoścignąłby go na wystrzał z łuku. 16. Jeżeli ich więc chcemy poskromić, żeby nam w drodze nie mogli szkody czynić, potrzeba nam w rychle procarzy i jezdzcow. Słyszę zaś że w woysku naszym są łodyanie z pomiędzy których wielu, jak powiadają, umieją procą robić i że rzut ich w dwoynasob donośnieyszy niżli Perskich procarzy[13]. 17. Albowiem ci dla tego że kamieńmi garściowemi ciskają, w królkiey tylko dosięgają odległości. Rodyanie zaś umieją i ołowianych kul używać. 18. Gdybyśmy więc dostrzegłszy kogo z pomiędzy nich któryby posiadał takie proce, onemu za nie pieniędzy dali, a drugiemu zaś chcącemu więcey proc takich zrobić, także gotowemi pieniędzmi za to płacili, a chcącemu być umieszczonym w liczbie procarzy inną iaką folgę obmyślili, to zapewne znaydą się niektórzy, co nam w tey mierze być mogą pożytecznemi. 19. Widzę także że się i konie znaydują w woysku, które częścią u mnie, częścią po Klearchu pozostały; częścią zaś nie mało takich które w woynie zdobyte będąc nasze obłogi[14] noszą. Jeżeli więc wszystkie te wybrakujemy, bydłem jucznym zastąpiemy, a konie dla jezdnych przysposobiemy, to zapewne takowemi uciekającym zaszkodziemy. 20. Ten wniosek był przyjęty i ieszcze tey samey nocy stanęło około dwóch set procarzy, koni zaś i jezdzców zdatnych nazajutrz do pięciudziesiąt wybrano i opatrzono ich w skórzane pancerze i kirasy; a Likios syn Polikratesa Ateńczyk był im za rotmistrza przydany.

Rozdział IV.
Treść.
Nazajutrz Mitrydates znowu Greków zaczepiający łatwo był odparty. Stąd do rzeki Tygrys przybywają. Potym ciągnąc z Laryssy do Mespili bezpiecznie sobie obozuią. Odtąd sam Tyssafernes naciera na nieb z wielkiemi siłami, lecz nadaremnie. Grecy, żeby mogli bezpieczniey postępować, odmieniają tryb szyku woyskowego, ponieważ nieprzyjaciel z tyłu nacierał. Takim sposobem cztery dni maszerowali, a piątego dnia gdy droga przez pagórki
prowadziła, nieprzyjaciel im strasznie dokuczał, póki nie zajęli kilka wsiów. Stąd dnia czwartego wyruszywszy wnet dla napaści nieprzyjaciół udali się do drugiey wioski skąd po oddaleniu się nieprzyjaciół ku wieczorowi wyruszywszy tyle drogi uszli, iż nieprzyjaciele dopiero dnia czwartego ich dopędzili, których gdy zajęli pagórek wąwozami tylko dostępny Xenofon stamtąd wyrugował.

1. Zostawszy tu dnia tego nazajutrz raniutko wstawszy wyruszyli daley; musieli bowiem przechodzić przez wąwoz[15], gdzie obawiali się w przechodzie być od nieprzyjaciół napadniętemi. 2. Już byli przeszli gdy Mitrydates znowu się im pokazał mając z sobą tysiąc jezdnych i około czterech tysięcy łucznych strzelcow i procarzy; tylu bowiem uprosił był sobie od Tyssafernesa i dostał ich, obiecując, że jeśli tylu dostanie, podbije mu Greków, gardząc niemi, ponieważ choć przy pierwszey zaczepce niewiele ich miał, sam nic nie ucierpiał, a onym wiele szkody jak twierdził, narobił. 3. Gdy już Grecy byli przeszli i oddalili się od wąwozu około ośm stadjow przeszedł i Mitrydates tamtędy mając z sobą ową potęgę. Zakomenderowano zaś peltastow i hoplitów, którzy ich mieli attakować, a jezdnym kazano śmiało nacierać, gdyż dostateczne siły ich wspierać miały. 4. Gdy ich zaś Mitrydates dopędził, a proce i strzały już donosiły, dano Grekom znak trąbą i natychmiast uderzyli na nich razem żołnierze komenderowani i jezdni za niemi wskok poszli, ale ci im nie dostojeli, lecz pierzchnęli ku parowie. 5. W tych zagonach ubito Barbarom wielu pieszych, a z pomiędzy jezdnych w parowie około ośmnastu żywcem złapano. Trupy zaś były od Greków z własnego popędu popędu pokaleczone, żeby nieprzyjaciel z nich okropny miał widok.
6. Po tey rozprawie oddalili się nieprzyjaciele, a Grecy bezpiecznie postępując cały dzień dostali się do rzeki Tygrys. 7. Tu znaydowało się spustoszone wielkie miasto Laryssa[16] nazwane, gdzie dawniey Medowie mieszkali. Szerokość muru tego miasta czyniła dwadzieścia pięć stop, a wysokość sto —, obwod zaś na okoł dwie parasangi; materyałem tego muru była cegła; fundament zaś był kamienny dwadzieścia stop wysoki. 8. Tego miasta Król Perski, gdy Persowie Medom państwo odbierali, oblegaiącje, żadnym sposobem dobyć nie mógł, aż gdy chmura słońce, zasłoniwszy ie, zaćmiła, ludzie serce stracili i takim sposobem było wzięte. 9. Podle tego miasta była kamienna Piramida szeroka jedno pletrum, a wysoka dwa pletra. Na tey było wiele Barbarów którzy się tam z bliskich wiosek schrónili.
10. Stąd postąpili za jednym noclegiem sześć parasangów aż do wielkiego zamku pustego tuż przy mieście Mespila[17] nazwanym położonego; tu niegdyś Medowie mieszkali. Fundament był z polerowanego marmuru muszlowatego[18], szeroki pięćdziesiąt stop i wysoki także pięćdziesiąt. 11. Na tym fundamencie był wystawiony mur z cegieł szeroki pięćdziesiąt stop, a wysoki sto; obwód zaś na okoł czynił sześć parasangów. Tutay jak powiadano, schroniła się Królowa Medyyska, gdy Medowie utracili państwo przez Persów. 12. Tego miasta Król Perski oblegając je nie mógł ani w przeciągu długiego czasu ani gwałtem dobyć; ale Jowisz piorunem przeraził mieszkańców i tak było wzięte.
13. Stąd uszli za jednym noclegiem cztery parasangi. Pod czas tego pochodu pokazał się Tyssafernes z jazdą swoią i z połkami Orontasa zięcia Królewskiego oraz z temi Barbarami, których Cyrus miał z sobą na woynie i z temi których miał brat Królewski, gdy Królowi posiłkował, nakoniec miał i tych jeszcze, których mu Król dodał tak, że się ogromne woysko pokazało. 14. A gdy się przybliżył, miał jedne hufce rozstawione w tyle, drugie zaś po bokach umieścił, attakować jednak nie odważył się, ani się też chciał narażać na niebezpieczeństwo; lecz rozkazał tylko z proc rzucać i z łuków strzelać, 15. Ale gdy rozstawieni Rodyanie zaczęli z proc ciskać i Scytyyscy[19] łucznicy strzelać, a żaden nie chybił męża swego, bo to nawet choćby i chciał, było nie łatwo, tedy Tyssafernes szypko cofnął się z pod wystrzałów a i inne hufce także cofnęły się. 16. A tak w resztę dnia jedni daley postępowali, drudzy zaś ciągnęli tuż za niemi, i już Barbarzy nie mogli więcey szkodzić (owym swoim śmiganiem); albowiem Rodyanie daley ieszcze strzelali niż Perscy śmigacze i większa część ich łuczników. 17. Łuki zaś Perskie są tak wielkie, ze ich strzały których nazbierano, Kreteńczykom przydatne były; więc ciągle używali strzał nieprzyjacielskich i ćwiczyli się w górę je puszczając w dalekim strzelaniu. Znaleziono także po wsiach wiele cięciw i ołowiu, co posłużyło do proc.
18. W tym dniu, skoro się Grecy dostawszy do wsiów obozem rozłożyli, tedy Barbarzy nic nie wskórawszy owym swoim śmiganiem odeszli; nazajutrz zostali się tu jeszcze Grecy i opatrzyli się w żywność; albowiem było w tych wsiach wiele żywności. Na drugi dzień potym ciągnęli przez równinę, a Tyssafernes szedł za niemi, nieprzestając rzucać pocisków. 19. Wtedy dopiero przekonali się Grecy, że czworogran równoboki iest złym szykiem w takim razie, kiedy nieprzyjaciele w tropy następuią, koniecznie bowiem wypada, że kiedy się skrzydła czworogranu ścisną, bądź to z przyczyny ciasney drogi, albo że góry i mosty do tego przymuszają, iż hoplici z mieysca wyparci nie dogodnie maszerują częścią będąc ściśnięci, częścią pomieszani; w takim nieładzie bardzo trudno było ich użyć do czego. 20. Ale gdy się zaś skrzydła rozwiną, tedy koniecznie wypada, iż owi w ów czas wyparci oddzielą się i że nastąpi w pośrodku skrzydeł puste mieysce i że ci których to spotka, ponieważ nieprzyjaciele są tuż za niemi serce tracą. A kiedy wypadało przechodzić przez most albo przez jaką ciaśninę, śpieszył się każdy, chcąc drugiego wyprzedzić i w takim razie łatwo od nieprzyjaciół mógł być napadnięty. 21. Co dostrzegłszy wodzowie, utworzyli sześć kompaniów po stu ludzi i przydali im setników, tudzież pięćdziesiątników, a oraz takie dwudziestopiątnikow[20]. Ci zaś setnicy[21] maszerując pozostali w tyle, kiedy się skrzydła ściskały, żeby nie zawadzać skrzydłom; a w takim razie dowodzili za skrzydłami. 22. Ale gdy się boki czworogranu rozwijały, zapełniali oni średzinę jeżeli luka była wąska czwartą częścią kompanii, ale jeżeli szersza, połową kompanii, a jeżeli bardzo szeroka całą kompanią[22] tak że środek zawsze był zapełniony. 23. A jeżeli musiano przechodzić przez jaką ciaśninę albo przez most, nie mięszali się, lecz setnicy przechodzili po kolei; a jeżeli gdzie jakiey części falangi[23] potrzeba było, to ci byli na podorędziu. Takim sposobem odprawili cztery obozy. 24. Ale gdy na piąty oboz[24] ciągnęli, uyrzeli jakiś zamek Królewski, a koło niego wiele wiosek, tudzież drogę prowadzącą na to mieysce przez wysokie pagórki, które się stykały z jedną górą, pod którą była wieś. Naturalna ze Grekom miło było widzieć te pagórki, ponieważ nieprzyjaciele ich byli jezdnemi. 25. Tym czasem gdy w pochodzie weszli z równiny na pierwszy pagórek i już schodzili z niego, chcąc się na drugi dostać, nadeszli Barbarzy pędzeni kańczukami i z góry na doi ciskali z próc i strzelali z łuków; 26. i ranili wielu i przemogli Greckich Gimnetów i wparli ich między hoplitów; tak że cały ten dzień ani procarzy ani łuczników znaydujących się w tłumie nie można było użyć. 27. Ale gdy udręczeni Grecy postanowili uderzyć na nich, z ciężkością tylko jako hoplici dostali się na wierzch góry; ale nieprzyjaciele śpiesznie umykali. 28. Lecz gdy znowu wracali do drugiego woyska, cierpieli toż samo; a i na drugim pagórku stało się toż samo; tak że postanowili nieruszać żołnierzy z trzeciego pagórka, pokiby Peltastow z prawego boku czworogranu na górę nie wprowadzili. 29. Ale gdy się ci dostali wyżey nad nieprzyjacioł następujących, tedy już nieprzyjaciele nienapastowali więcey schodzących, bojąc się, by nie byli odcięci i od nieprzyjaciół swoich z obu strón otoczeni. 30. Tak resztę dnia ciągnąc jedni drogą przez pagórki, drudzy zaś przez górę koleją nadchodząc dostali się do wsiow i postanowili ośmiu lekarzy, bo wielu było ranionych.
31. Tu zostali trzy dni z przyczyny ranionych i oraz, że mieli podostatkiem żywności, mąki, wina i wiele jęczmienia dla kóni zsypanego. Ten dowoz był dla Satrapy owey krainy. Czwartego zaś dnia zeszli na równinę. 32. Lecz gdy ich Tyssafernes z woyskiem swoim doścignął, nauczyła ich konieczność obozem stanąć przy pierwszey wiosce, którą uyrzeli i nie walczyć więcey w czasie pochodu; bo wielu jako to ranni i ci którzy ich nieśli i ci którzy niosących broń mieli sobie powierzoną, nie mogli walczyć. 33. Ale gdy się rozłożyli obozem i gdy Barbarzy zbliżywszy się pod wieś uderzyli na nich, otrzymali Grecy przewagę nad niemi; bo wielka była różnica z mocnego stanowiska wycieczkę uczyniwszy odpierać niż w marszu z nacierającemi nieprzyjaciółmi walczyć. 34. Ale gdy się już zmierzchało, był czas dla nieprzyjaciół do odstąpienia; nigdy bowiem Barbarzy nie obozowali bliżey Greckiego woyska jak o sześćdziesiąt stadjow, obawiając się by w nocy nie byli napadnięci. 35. Źle bowiem w nocy dla woyska Perskiego. Bo konie ich bywają przywiązane i z większey części popętane, boby lożnemi będąc mogły uciec; a kiedy się jaki wrzask stanie, musi Perski żołnierz kónia osiodłać, musi go okiełznać i dopiero uzbroiwszy się na koń wsiadać. Wszystkie te rzeczy w nocy zwłaszcza przy wrzasku trudno wykonywać. Z tey przyczyny obozowali z daleka od Greków.
36. Gdy zaś Grecy dostrzegli, że iuż chcieli odeyść i że to sobie wskazywali, więc też woźny Grekom ogłosił, aby i oni byli na pogotowiu, co nieprzyjaciele słyszeć mogli. Barbarzy wprawdzie zwlekali odstęp niejaką chwilę; ale gdy poźno było oddalili się; bo nie zdawało im się być rzeczą dogodną w nocy maszerować i szukać obozu[25]. 37, Ale gdy już Grecy jawnie widzieli odchodzących, tedy tez sami zwinąwszy oboz daley ruszyli i uszli drogi około sześciudziesiąt stadiów; i oddaliły się woyska tak daleko od siebie, że ani nazajutrz, ani po pojutrzu nie było już widać nieprzyjaciół; lecz dnia czwartego Barbarzy w nocy uprzedziwszy ich zajęli wyższe mieysce gdzie Grecy mieli przechodzić, wierzchołek góry, którędy był przechod na równinę. 38. Uyrzawszy zaś Chejrizof, że wierzchołek był już osadzony, przywołał Xenofonta od tylney straży i kazał mu przybyć z Peltastami do przedniey straży. 39. Ale Xenofon nie przyprowadził Peltastów, bo uyrzał, że Tyssafemes pokazuie się z całym woyskiem; lecz sam na kóniu przybywszy pytał się: po co nas wołasz? ten mu zaś odpowiedział: Otóż możesz widzieć, że zajęto nam ów pagórek, przez który prowadzi droga i niemożemy tamtędy przeyść, jeżeli tych nie spędziemy. Ale czemuieś nie przyprowadził Peltastów? 40. Ten zaś odpowiedział, że niezdawało mu się być dobrze, tył obnażony zostawić, gdy się nieprzyjaciele pokazali. Lecz czas jest, rzekł, naradzić się jakby można tych ludzi z pagórka spędzić. 41. Tam uyrzał Xenofon wierzchołek góry nad woyskiem ich styrczący i z niego przystęp do pagórka, gdzie nieprzyjaciele byli i rzekł: naylepiey dla nas będzie, moy Chejrizofie, jak nayprędzey dążyć do tego wierzchołka; bo jeżeli ten zaymiemy, niepodobna im będzie, utrzymać się nad drogą. Lecz jeżeli chcesz, zostań się przy woysku; to ja tam poydę; a jeślibyś ty wolał na górę się dostać, to ja tu zostanę. 42. Lecz ja to na ciebie zdaię, rzekł Chejrizof, co z oboyga chcesz obierać. Xenofon odpowiedział, że będąc młodszym obiera taki marsz, lecz prosił, aby mu dano ludzi z czoła woyska, albowiem byłoby za daleko, przybierać ludzi z tyłu[26]. 43. Chejrizof więc dał mu z sobą Peltastow z samego frontu, wziął też i ludzi ze środka czworogranu. Oraz rozkazał aby także trzy sta z owych ludzi wyborowych, których Chejrizof miał na czele czworogranu z nim poszło.
44. Stąd więc wyruszyli jak nayśpieszniey. Nieprzyjaciele zaś na pagórku będący gdy ich postrzegli dążących do wierzchołka, natychmiast zaciekli się pędem do owego wierzchołka. 45. A tu wszczął się krzyk Greckiego woyska, żołnierzy zachęcających się na wzajem; wielki też był krzyk ludzi Tyssafernesowych zachęcających się na wzajem. 46. Xenofon zaś na kóniu pomimo jadąc tak się odzywał: Dopiero, mężowie, wiedzcie, że się o Grecyą uganiamy, dopiero idzie o dzieci i o żony, dopiero maluczko pracując będziemy mogli resztę drogi bez przeszkody odprawić. Ale Soterydas Sykiończyk rzekł: 47. Nie w równym jesteśmy z sobą stosunku, moy Xenofoncie; ty bowiem na kóniu jedziesz, ja zaś strasznie zmordowany od dźwigania tarczy. 48. Ten to usłyszawszy skoczył z konia, wypchnął go z szeregu, a wziąwszy mu tarczę jak tylko mógł nayśpieszniey postępował. A miał właśnie i pancerz jeźdźca na sobie tak że go ten obarczał i ściskał. I zachęcał przodkujących żeby się co żywo ruszali, a zaś tylnych, którzy ledwo zdążyć mogli, aby dążyli. 49. Inni zaś żołnierze tłukli i szturchali i łajali Soterydasa, poki go nie przymusili wziąć tarczę i maszerować. On zaś póki dogodna droga była dosiadłszy kónia dowodził konno; lecz gdzie niedostępną była, puścił kónia i śpieszył piechoto. I dostali się na wierzchołek uprzedziwszy nieprzyjaciół.

Rozdział V.
Treść.
Gdy się Grecy dostali na równinę pokazali się znowu Barbarzy i ubili niektórych Greków łupy prowadzących i zaczęli wioski palić. Między rzeką Tygrys i górami Karduchów zaparci naradzają się względem drogi. Odrzuciwszy radę pewnego Rodyyczyka względem mostu ze skór przygotować się mającego, gdy się nazajutrz cokolwiek nazad cofnęli wywiedziawszy się pilnie od jeńców o właściwości okolicznych stron postanowili ciągnąć przez góry Karduchów.

1. Wtedy dopiero Barbarzy zwróciwszy się uciekali, gdzie kio mógł; a Grecy zajęli wierzchołek. Woysko zaś Tyssafernesa i Arjajosa obróciwszy się poszło inną drogą; Chejrizof zaś z ludźmi swoiemi dostawszy się na równinę rozłożył się obozem w jedney wsi, gdzie było podostatkiem różnych zapasow. Było też wiele innych wiosek na tey równinie nad rzeką Tygrys, które obfitowały w różne dostatki. 2. Ale gdy wieczór nadszedł, pokazali się znienaćka nieprzyjaciele na równinie i ubili niektórych Greków na równinie dla łupu tu i owdzie rozproszonych; albowiem liczne trzody i bydła przeprawione przez rzekę zajęto. 3. Potym Tyssafernes zaczął z ludźmi swojemi wioski podpalać. Niektórzy z pomiędzy Greków bardzo się zasmucili, pomyśli wszy sobie że nie będą mieli skąd brać żywność, jeżeli ją spalą[27]. Powracało wtedy woysko Chejrizofa wysłane na pomoc[28] napadniętym. 4. Xenofon zaś, gdy zszedł nadoł z gór jadąc mimo szyków woyska, gdy się spotkał z hufcem Chejrizofa powracającym od posiłkowania rzekł: 5. Otóż widzicie, mężowie Greccy, że ustępuią nam już kray jak naszę własność; ho sobie, gdy zawierali przymierze, warowali, aby nie palić kraju Królewskiego, a teraz sami palą jakby cudzy. Ale kiedy gdzie pozostawią dla siebie jakie zapasy żywności, to zobaczą że i my tam drogę znaydziemy. 6. Lecz, móy Chejrizofie, rzekł, zdaie mi się, żebyśmy na pomoc biegli przeciw podpalaczom wiosek, jak naszą własnością będących. Chejrizof zaś rzekł: mnie przynaymniey inaczey się zdaie i owszem i my, rzekł, palmy, a tak tym rychley tego zaniechają. 7. Gdy zaś do obozu przyszli, tedy jedni krzątali się koło żywności, wodzowie zaś i setnicy zeszli się pospołu. A tu był trudny rozsądek. Z jedney stróny bowiem były nader wysokie góry, z drugiey zaś rzeka tak głęboka że ani nawet włóczniami zgłębioną być nie mogła. 8. W tak zaś trudnym razie zbliżył się niejakiś Rodyyczyk i rzekł: Ja was, mężowie, myślę przeprawić, a to po cztery tysiące hoplitów na raz, jeżeli mi dostarczycie, czego mi potrzeba i talent w nagrodę dacie. 9. Spytany zaś czegoby mu potrzeba było, rzekł: że potrzebnie dwóch tysięcy burdziuków[29]; a widzę tak wiele owiec i kóz i wołów i osłów, które odarłszy i nadąwszy snadnie nam ułatwić mogą przeprawę. 10. Potrzeba mi także będzie i postronków, jakich używacie około sprzężaju. Temi zaś, rzekł, związawszy burdziuki z sobą, umocniwszy każdy burdziuk przywiesionemi kamieńmi i spuściwszy je jak kotwice tam i sam[30] na wodę i z obu strón przytwierdziwszy do brzegów rzeki nakładę potym chróstu i ziemią przykryję. 11. Że się, mówię niepogrążycie, to wnet zobaczycie; albowiem jeden burdziuk utrzyma bez zanurzenia się dwóch ludzi; żeby się zaś nie chybotało, temu chróst i ziemia zaradzi.
12. Co wysłuchawszy wodzowie, uznali w prawdzie ten wymysł być pięknym, lecz wykonanie było niepodobne; albowiem znaydowała się z tamtey strony liczna jazda na przeszkodzie, któraby zaraz pierwszym ludziom niedozwoliła takiego dzieła rozpoczynać. 13. Potym nazajutrz cofnęli się nieco nazad ku przeciwney strónie od Rabyionu do wiosek niepopalonysh, zapaliwszy te skąd wyszli, tak iż nieprzyjaciele nie nacierali na nich, lecz tylko przypatrywali i oraz dziwowali się, dokąd się Grecy udadzą i co w myśli mają; 14. Wtedy reszta żołnierzy krzątała się około żywności, a wodzowie i setnicy zeszli się znowu pospołu i zebrawszy jeńców do kupy wywiadywali się względem okoliczney krainy, jakąby każda w szczególności była. 15. Ci zaś rzekli, że droga ku południowi do Babylonu i do Medyi prowadzi, którędy oni przyszli; tamta zaś ku wschodowi idzie do Suzy i do Ekbatany, gdzie Król jak powiadają wiosnuie i latuie; ta zaś ku zachodowi, przeprawiwszy się przez rzekę, prowadzi do Lidyi i Jonii, owa zaś przez góry i ku północy obracająca się prowadzi do Karduchów. 16. O tych powiadali, że mieszkają na górach i są bitni i Królowi nieulegli; ale że też niegdyś wkroczyło do nich woysko Królewskie składające się ze stu i dwudziestu tysięcy ludzi; że z tych nie powrócił ani jeden dla nieprzystępnych mieysc. Wszelako kiedy z Satrapą nad równiną przymierze zawarli, wtedy między niemi handlowe stosunki mieysce mają. —
17. Co usłyszawszy wodzowie umieścili osobno owych ludzi którzy wszyslkie te stróny znać się chlubili; nie wydawając się z niczem dokądby poyść mieli. Zdawało się jednak wodzom być rzeczą koniecznie potrzebną, wkroczyć przez góry do Karduchow; albowiem przeszedłszy przez nie mieli się dostać do Armenii obszerney i bogatey, gdzie Orontas panował. Stąd łatwa droga, rzekli, będzie udać się gdzie kto zechce. 18. Względem tego zajęli się czynieniem ofiar, aby skoro im się zda być czas[31] dogodny podroż przedsięwzięli; bo obawiali się, aby sam szczyt gór nie był wprzódy zajęty, i zapowiedzieli żeby wszyscy podjadłszy i przygotowawszy się, udali na spoczynek i na dany znak natychmiast w drogę ruszyli.





  1. Co czyniło prawie 224 mil jeograficznych, rachując prostą drogę począwszy od Efezu aż na to mieysce, nierzkąc że przyszło im czasami kołować na przynaymniey 16,000 stadyów.
  2. Uymuiący sposob mówienia o sobie samym przez trzecią osobę. Zdaie się, iż w tym naśladował Xenofonta Cezar, a w nowych czasach Frederyk II. Król Pruski.
  3. Leonclavius: somnium vidit = ujrzał sen.
  4. Tu można przytoczyć piękną apostrofę nieśmiertelnego Krasickiego z iego woyny Chocimskiey: Nie Nie czas o synu na miętkiey pościeli wygody szukać i rozkosz używać, juz świetna zorza poranek weseli, już zgasły gwiazdy, już się pokazywać zaczyna słońce; wstań! a day przykład obudzony wcześnie, że nie gnuśniejesz zatopiony we śnie.
  5. cf. zatrącał z Bojocka; znaczyło to tyle u Greków, jak u nas zacinać z Mazurska, Macieiowski.
  6. W oryginale nieznayduie się wprawdzie odpowiadający ternu wyrazowi rzeczownik, ale przymiotnik τοιουτος każe się domyślać podobnego rzeczownika np. błazen, dureń, taki ładajaki, pokraka.
  7. Etiam coram his quae modo coram nobis dixisti, C. G. Krüger.
  8. Mowiąc o woyskowych zdawał mi się wyraz ten być przyzwoitszy niźli dostoyność, dostoieństwo.
  9. To trudne mieysce po mojemu przełożyłem, bo wszelkie inne wykłady zdawały mi się być mniey właściwemi.
  10. W texcie Greckim znayduiący się wyraz μιᾷ ὁρμῇ (uno impetu) odpowiada, jak mi się zdaie, Polskiemu: hurmem, razem, jednym popędem.
  11. Tu zachodzą dwie waryanty προσδɛ̃ιν i προςδοϰᾶν. My się z C. G. Krügerem trzymamy pierwszey, Leonclavius zaś maiąc tylko ostatnią tłómaczył: Quae nobis metuenda putem = czego nam się według mego zdania obawiać przyydzie.
  12. Tergum custodiamus, Leunclavius; obacz przypisek na karcie 70. Xięgi II. rozdź. III. w. 10.
  13. Rzut lub zamach ich dwa razy przewyższa pociski Perskie. Właściwie miałoby się tłumaczyć dosłownie: rzut z proc Perskich zamiast — procarzy, ale że w następuiącym wierszu przymiotniki niechcą się stosować, więc poszło się za przykładem niemieckich tłómaczów.
  14. Paki, bagaże, juki, sprzęty, tłomoki, ciężary wojenne, rekwizyta wojenne po łacinie: impedimenta = zawady.
  15. Czyli parowę obacz przypisek 1. na karcie 12.
  16. Podobno to było owo w 1 Xiędze Moyz. 10, 12, wzmiankowane wielkie miasto Resen.
  17. Podług wszelkiego podobieństwa było to Nowe Niniwe czyli Nunia. Podług Kenneira iest to owa wielka wieś: Telikoff czyli Tilkaif.
  18. Albo skamiałe muszle w sobie zawierający lub wyciski czyli piętna muszli w sobie mający.
  19. C. G. Krüger rozumie że to przypisek marginesowy jakiegoś mędrka, który się w test wkradł, bo w całym dziele Xenofonta niema wzmianki o Scytach.
  20. To jest podkomendnych jednych nad połową, drugich nad czwartą częścią takiey kompanii.
  21. Zamiast setnicy miałoby według zdania C. G. Krügera być: kompaniie.
  22. Przypisek, że łaciński i niemiecki przekład tego trudnego mieysca całkiem są niezrozumiałemi, więc proponował pewny sławny literat niemiecki maleńką odmianę textu greckiego dla doyścia sensu, naco i ja przystając tenem kawałek stosownie do takiego wniosku przepolszczył. Inny wykład obacz w przedmowie.
  23. Falanga znaczy tu i w Rozdz, 3, 11. woysko w marszu będące, więc tez Krüger tak tłumaczy: si qua agminis parte opus esset i zarzuca ów zwyczayny wykład: si quo loco falange opus erat Błądzą więc Halbkart i Tafel kiedy tłómaczą: und wenn dann irgendwo der Phalanx wieder nöthig war.
  24. Grecki wyraz stathmos, obacz na karcie 6. przypisek, możnaby czasem oddać przez: postoy, m. g, u.
  25. Przypisek: obozu; gdzie się chałastra wojenna znaydowała.
  26. Znany mnie iest dawny polski wyraz czał w znaczeniu tylney straży, lecz sprawiedliwie poszedł w niepamięć jako przybrany z podłey niemczyzny Zagel = ogón, lubo i Grecki wyraz ἔρα toz samo znaczy, co chwost, ogón. Tym czasem w niedostatku krótszego wyrazu i z innych powodow przyszło mi go niekiedy używać za przykładem Wargockiego w Juliuszu Cezarze.
  27. Wydawcy textu Greckiego upatrują w §. 3. i 4. różne trudności, więc w miarę różnicy i formy wyrazów znayduiących się po rożnych kodesach albo: ieżeli ją spalą, popalą, albo: ieżeli Tyssafernes lub kto inny palić będzie; — — będą, lub ieszcze inaczey etc. przekładać wypada.
  28. Tu znowu sęk. To mieysce Zeune na znak wyrzucenia nawiasami zamknął, więc Szneyder całkiem ie opuszcza, a C. G. Krüger mówi: Ego vero puto ante §. 3. de hac βοηϑεία nonnulla relata fuisse eaque intercidisse.
  29. Worów skórzanych cf. lat. vter — Schlauch.
  30. Tam i sam albo w przeciwnym kierunku podług wykładu C. G. Krügera, który czyta διαγαγὼν zamiast δὲ ἀγαγὼν.
  31. Podług C. G. Krüger: aby w którąkolwiek godzinę zechcą.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Ksenofont i tłumacza: Krzysztof Celestyn Mrongovius.