Rycerze (Arystofanes, tłum. Konarski, 1881)/Akt trzeci

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Arystofanes
Tytuł Rycerze
Podtytuł Komedya
Wydawca Wyd. Dzieł Tanich A. Wiślickiego
Data wyd. 1881
Druk Drukarnia Przeglądu Tygodniowego
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Franciszek Konarski
Tytuł orygin. Ἱππεῖς
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Akt trzeci.
SCENA I.
CHÓR. ZAWALIDROGA.
Zawalidroga.

Milczeć mi bracia kornie, wstrzymać pęd języka,
Puścić w trąbę pieniactwo, zamknąć trybunały,
Które gród nasz tak cieszą — a cała publika
Niech na wieść szczęścia wznosi dziękczynne chorały!

Chór.

O zbawcze światło Aten! wysp obrońco, Panie!
       1320. Cóż to za wieści szczęścia, byśmy wdzięczni za nie
Gród nasz poili wonią dziękczynnej ofiary?

Zawalidroga.

Dema jam odgotował i przez moje czary
Cnym go, dzielnym wam czynię z ciury i niezdary!

Chór.

O cudotwórco, gdzież on ma siedzibę swoją?

Zawalidroga.

Wśród starych Aten, które fiołków wieńce stroją.

Chór.

Jakby go ujrzeć? jakiż? w jakie strojny szaty?

Zawalidroga.

Taki, z jakim Arystyd, Miltyades przed laty
Wspólnie biesiadowali![1] Ujrzycie go sami —
Ot już drzwi otwierane dzwonią wrzeciądzami.


SCENA II.
Ci sami; później DEMOS, ustrojony w szaty z czasów maratońskich.
Zawalidroga.

Stary gród Aten[2], cudny, godny uwielbienia,
Gdzie Dem mieszka, witajcie hymnem uniesienia!

Chór.

Boska, święta stolico fiołkami zasiana,
       1330. Wskaż nam naszego, państwa, Grecyi całej pana!

Zawalidroga.

O już go widać! patrzcie! zdobny ojców strojem,
Włos mu cykada[3] zdobi, a namaszczon myrrą,
Sądem nie cuchnie więcej, lecz pachnie pokojem!

Chór.

Żyj nam królu Hellady! (do Zawalidrogi). O, ja radość szczerą
Czuję z tobą pospołu! Czyn twój mężu prawy,
Godny ojczyzny, godny Maratonu sławy!

Demos.

Zawalidrogo! chodź tu luby synu!
Wzniosłego iście dokonałeś czynu,
Żeś wrócił młodość, udzielił mi krasy.

Zawalidroga.

Nie pomnisz widać, niedawnemi czasy
Kim ty to byłeś, coś robił nieboże,
Bobyś mnie nazwał samym bogiem może!

Demos.

Cóż więc czyniłem, powiedz mi uprzejmie?

Zawalidroga.

       1340. Gdyby ci najpierw rzekł był ktoś tam w sejmie:
„Kocham cię Demie, wielbię cię mój święty,

Jeden dbam o cię, o dobro twej skóry” —
Tybyś, gdy takiej użyłby przynęty,
Wnet się indyczył, capkiem stał do góry!

Demos.

Ja?

Zawalidroga.

On, gdyć odrwił — dał nurka do dziury!

Demos.

Co mówisz?
Tak czynił, jażbym nie spostrzegł swawoli?

Zawalidroga.

Uszy zaś twoje na kształt parasoli
Zwijał, rozkręcał, naciągał do woli.

Demos.

Byłżem tak głupi mimo siwą głowę?

Zawalidroga.

       1350. Gdyby dwaj mówcy byli mieli mowę,
A jeden radził wznieść ci statki nowe,
Drugi dla sędziów zachować te grosze —
Ów drugi pewnie zyskałby twe względy.

(Demos schyla się i zakrywa twarz).

Czemuś przycupnął? wyprostuj się proszę.

Demos.

O, twarz mi pali wstyd za dawne błędy!

Zawalidroga.

Nie twą to winą, nie martw się więc zgoła;
Ci winni, co cię zwodzili bez czoła.

Powiedz to jeszcze; przypuśćmy, że powie
Tak jakiś rzecznik chytry, z fałszem w oku:
„Na zawsze chleb wasz stracicie sędziowie,
       1360. Jeśli nie będzie „winny” stać w wyroku!”
Cóż? powiedz, jakie czekają go kary?

Demos.

Za łeb go porwę, pchnę nim w czarne jary,
Do szyi zaś mu przywiązan zostanie
Hyperbol, żeby razem tam skonali!

Zawalidroga.

O to ci mądre, tu rozsądne zdanie!
A zresztą jakże rządzić myślisz dalej?

Demos.

Najpierw dam majtkom żołd cały, nietknięty,
Skuro do portu zawiną okręty.

Zawalidroga.

Toż się ucieszą! wszak świecą zadkami!

Demos.

Dalej od branki nikt się nie wymami,
Przez plecy, wpływy, nie wykręci mi się,
       1370. Lecz tak jak pierwej, pozostanie w spisie!

Zawalidroga.

Oj, gorzko wtedy Kleonym[4] zapłacze!

Demos.

W Radzie zaś milczeć będą mi smarkacze[5].

Zawalidroga.

Gdzież Klejsten, Straton[6] wtedy palnie mowę?

Demos.

Mam ci na myśli ja tu bębny owe,
Co po golarniach[7] siedząc w nocy, we dnie,
Tak rozprawiają, takie plotą brednie:
„O Fajaks szermierz! korzystał z nauki!
Pysznie dowodzi, on mistrz wniosków sztuki!
Trafnych ci przysłów nasypie bez liku,
Jasny, dobitny, przejmuje do szpiku,
       1380. Zachwyca pałki wrzaskliwego tłumu!”

Zawalidroga.

Szczutkiem w nos nie dasz im lekcyi rozumu?

Demos.

Nie, bo plan inny strzelił mi do głowy:
Zmuszę ich zrzec się rzecznictwa, wymowy, —
Za to pójść mogą gdzieś sobie na łowy!

Zawalidroga (daje Demowi krzesło z poręczami).

Z warunkiem, że w tym planie wytrwasz święcie,
Daję ci Demie to krzesło w prezencie.
Masz tataj także jurnego chłopaka,
By ci je nosił; przyjdzie-ć chętka taka,
Za krzesło — jego możesz użyć śmiało!

Demos.

Szczęśliw ja, z dawną zmartwychwstaję chwałą!

Zawalidroga.

Wtedy tak powiesz, gdy-ć złożę w ofierze
Trzydziestoletni pokój i przymierze!

(Zwraca się w głąb sceny i woła):

Bóstwa pokoju wstąpcież mi w te progi!

(Piękne dziewice, jako uosobienie pokoju wstępują na scenę).
Demos.

       1390. O święty Zeusie! jak cudne! na bogi!
Możnaby z niemi choć z trzydzieści latek
Pobaraszkować, rwać miłości kwiatek?
Zkąd ty je wziąłeś?

Zawalidroga.

Paflagon, psie plemię,
Nie strzegłże, byś ich nie dostał mój Demie?
Dziś ci je daję — na wiejskie rozkosze
Pójdziesz wraz z niemi.

Demos.

Paflagona, proszę,
Sprawcę wszystkiego, cóż czeka w zapłacie?

Zawalidroga.

Mój kunszt kiełbaśny i nic więcej bracie!
Przy bramach miasta będzie sam jedynie
Kiszki sprzedawał, w psiem mięsie, oślinie
Będzie się babrał, a gdy się upije
       1400. Z dziewkami wchodzić będzie w kłótnie, chryje,
Z łazienek wreszcie pić będzie mydliny!

Demos.

Ślicznieś obmyślił — stosownie do winy,
Żeby z dziewkami darł koty w zawody.
Ja-ć proszę za to na prytańskie gody,
Poczestne miejsce, gdzie łotr siedział wprzódy.
Chodź — (daje mu płaszcz) ten płaszcz pyszny weź za swoje trudy.

(Zwraca się w głąb sceny).

Kpa tamtego do kiełbas napędzić mi który,
W oczach naszych Związkowych, z których zdzierał skóry!

(Wszyscy wychodzą przy odgłosie pieśni Chóru).


Koniec.






  1. W Prytanejon.
  2. Dekoracye odgrywały tak małę rolę w teatrze greckim, że i w tem miejscu nie zjawiły się na scenie, jakby to można przypuszczać, żadne kulisy, przedstawiające Ateny przed dawnemi, szczęśliwszemi czasy. Z domu swego wychodzi Demos odmłodzony i ubrany charakterystycznie, a to samo wystarczyło już widzom, aby się przenieść myślą w minione lata.
  3. W dawniejszych czasach nosili Ateńczycy włosy zwinięte w wałek i spięte złotą śpilką, kształtu cykady. Cykada była nadto symbolem starożytności i przeszłości.
  4. Dosłownie: „to ugryzło Kleonyma w rękojeść jego tarczy” — dla tego że będąc tchórzem wykręcał się od służby wojskowej, a raz zmuszony wziąć udział w bitwie, uciekł z pola walki, porzuciwszy tarczę.
  5. Gołowąsy, niedoświadczeni kandydaci na mężów stanu.
  6. Dwaj rozwioźli panicze z rodów arystokratycznych, posądzeni, jak cała ówczesna arystokracya, o zbrodnicze, tajemne konszachty ze Spartą.
  7. Golarnie, a raczej handle perfumeryj, były miejscem, gdzie sobie dawał rendez-vous cały modny świat epuzerów Ateńskich. Tam to rozprawiają oni o sporcie, o przygodach miłośnych i t. p., lecz najmilszym przedmiotem ich pogadanek, była wymowa jednego z „towarzystwa”, Fajaksa, syna Erazystratosa. Zawikłał on się był wówczas w proces, w którym mógł głową nałożyć, lecz wyszedł z niego jako tako, dzięki swej wymowie.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Arystofanes i tłumacza: Franciszek Konarski.