[610]
3. Rada zwierząt w powietrzu.
Złe, na które myśl z sercem truchleje od trwogi.
Złe, które w sprawiedliwym ogniu gniewów bogi
Wynalazły na karę bezbożności ziemi,
Powietrze, złe najgorsze, złe między wszystkiem Pierwsze, co w dniu świat zniszczyć, a napełnić piekło Jednym zdoła, wydało zwierzom wojnę wściekłą.
Choć nie wszystkie umierały,
Ale wszystkie chorowały;
Ledwie kto mial wsparcie życia
Od pokarmu lub napicia.
[611]
Wilk nie wychodził na czaty,
Gdzie gęś, gdzie Tyber wilczaty;
Ani liszka myszkowała,
Ni charcica liszkę gnała;
Nie grały turkawki w dębie,
Ani na kopach gołębie;
Ni synogarlica wabi:
Jedni zmarli, drudzy słabi.
Pot zimny, zamkniona mowa,
Wzrok ostry, bez siły głowa,
Gorączka w spieczonem ciele,
Życia nadziei nie wiele.
Fauni, organiści leśni,
Śpiewali za zmarłe pieśni;
Satyr, kościelny Dyany,
Chęcią podzwonnego pjany,
Zamiast rydla, swemi szpony
Kopał groby i bił w dzwony.
Lew, król z przodków dziedziczny zwierzęcego państwa,
W tym razie zwołał stany swojego poddaństwa;
A że i sam poniekąd w złym zdrowia był stanie,
W krótkich słowach otworzył sejmowi swe zdanie:
„Moi mości panowie! wątpić nie potrzeba,
„Że złe, którym giniemy, z wyroków jest nieba.
„Nie wińmy losów, ani w naturze — przyczyny
”Szukajmy: nasze tego przyczyną są winy.
„Jeden nam środek został uśmierzenie kary:
„Kto z nas najgorszy, gniewem nieba na ofiary
„Damy go. Wierne przodków świadczą o tym dzieje,
„Że w podobnych nieszczęściach będąc, nasze knieje,
„Oñarą rozgniewana wyroki biegały,
„Za niewinnych winnego śmierci w łup dawały.
[612]
„Dobro publiczne każe, by swego sumnienia
„Każdy z sobą uczynił ścisłe rozstrząśnienia,
„Toż wyznał błędy jawnie. Ale, że przykłady
„Króla więcej zachęcą, aniżeli rady.
„Pierwszy wyznam na siebie w szczerej skrusze serca,
„Żem bydlątek niewinnych był srogi morderca,
„Bez winy, bez urazy,
„Mniej więcej tysiąc razy.
„Podczas też dla smaku ciało
„I pasterki się zjadało;
„Jeśli nie chybiam w pamięci,
„Zjadłem ich trzy dziewięci.
„Kiedym więc najwinniejszy, na śmierć-em gotowy;
„Lecz mniemam, że wprzód trzeba w sądzie dla osnowy
„Słuszności, aby Wszyscy wyznąli swe zbrodnie,
„By, kto z nas najwinniejszy, poznać niezawodnie“.
Lew skończył. Winny respekt nieco w zadumieniu
Trzymał zebrane stany, niby w zachwyceniu.
Wtem głos liszka, jako chciała,
Imieniem stanów zabrała.
„Masz serce — rzekła — w pełne dobroci,
„W czem go oskarżasz, to go nie szpoci;
„Są to szkrupuły, nie przewinienia,
„Nie grzechy, lecz cnoty cienia.
„Cóż za grzech, wami świadczę się, zwierzęta,
„Jeść niewolnicze i głupie bydlęta?
„Owszem, pokarmem być twoim, panie,
„Jest to honorem dla nich w ich stanie.
„Co do pasterzów, ci wszyscy warci,
„By żywo z skóry byli obdarci,
„Będąc z rodzaju tego, co nam prawa
„Wszystkim zuchwale i bezprawnie dawa“.
[613]
To liszka. Poważne czoło
Pochlebców toż samo wkoło
Stwierdziło. Przeto winny,
Szukano: ktoby był inny.
Niedźwiedź, że z ulów wybijał muchy,
Co wyjadały miody z pasieki;
Tygrys, że trwożył leśne pastuchy;
Mysz, że zwiedzała często sąsieki;
Wilk, że o drzewa własne swe szczeki
Z niecierpliwości skrwawił aż do juchy,
Podobnież inne rodzaje, —
Każdy się winnym daje.
Prawdę rzekłszy i bez śmischm
Któż z nas bez żadnego grzechu?
Wszyscy w nocy, we dnie
Grzeszymy powszednie.
W tych uwagach zwierzęta, chociaż grzeszne były,
Za nie wielkich, za świętych jednak się sądziły,
Spojrzy lew wkoło: co prędzej do osła,
By zaczął spowiedź, wysyła posła,
Który z daleka w smutnej minie
Stał w zgardzonym bydląt gminie.
„Pomnę — rzekł osieł — że wczora,
„Łąką blizkiego klasztora
„Idąc, głód wielki czyli
„Dyabli mię skusili,
„Trzy kroć zerwałem trawy:
„Te są życia mego sprawy“.
Na to: „Łotr! zbójca! zbrodzień! —
Wszyscy krzyczą — śmierci godzien!“
A zaś wilk, jako uczony w prawie,
Długim kazaniem dowodził żwawie,
[614]
Że jeść trawę — z żadnej strony
Grzech nigdy nie odpuszczony.
Zaczem na osła wypadł dekret śmierci,
Żeby go żywcem roztargać na ćwierci.
J. Albertrandi.
|