Strona:PL Chrzanowski Ignacy - Biernata z Lublina Ezop.djvu/611

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wilk nie wychodził na czaty,
Gdzie gęś, gdzie Tyber wilczaty;
Ani liszka myszkowała,
Ni charcica liszkę gnała;
Nie grały turkawki w dębie,
Ani na kopach gołębie;
Ni synogarlica wabi:
Jedni zmarli, drudzy słabi.
Pot zimny, zamkniona mowa,
Wzrok ostry, bez siły głowa,
Gorączka w spieczonem ciele,
Życia nadziei nie wiele.
Fauni, organiści leśni,
Śpiewali za zmarłe pieśni;
Satyr, kościelny Dyany,
Chęcią podzwonnego pjany,
Zamiast rydla, swemi szpony
Kopał groby i bił w dzwony.
Lew, król z przodków dziedziczny zwierzęcego państwa,
W tym razie zwołał stany swojego poddaństwa;
A że i sam poniekąd w złym zdrowia był stanie,
W krótkich słowach otworzył sejmowi swe zdanie:
„Moi mości panowie! wątpić nie potrzeba,
„Że złe, którym giniemy, z wyroków jest nieba.
„Nie wińmy losów, ani w naturze — przyczyny
”Szukajmy: nasze tego przyczyną są winy.
„Jeden nam środek został uśmierzenie kary:
„Kto z nas najgorszy, gniewem nieba na ofiary
„Damy go. Wierne przodków świadczą o tym dzieje,
„Że w podobnych nieszczęściach będąc, nasze knieje,
„Oñarą rozgniewana wyroki biegały,
„Za niewinnych winnego śmierci w łup dawały.