Portrety literackie (Siemieński)/Tom II/Przypiski

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Lucjan Siemieński
Tytuł Franciszek Morawski
Pochodzenie Portrety literackie
Wydawca Księgarnia Jana Konstantego Żupańskiego
Data wyd. 1867
Druk N. Kamieński i Spółka
Miejsce wyd. Poznań
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron


Przypiski.

Układając przed laty żywot Kazimierza Brodzińskiego, w powiastkach dla dzieci, aby im dać poznać tego męża wielkiego serca i zasługi — napisałem był powieść pod tytułem: Popas w Piotrkowie, w któréj wystawiłem spotkanie się autora Wiesława z jenerałem Morawskim. Że osnowy nie wyssałem sobie z palca, tylko ją wziąłem z notat i anegdot o Brodzińskim udzielonych mi przez panią L.... z Warszawy, liczącą się do wielkich przyjaciółek zażyłych niegdy ze zmarłym poetą, pokazuje się już z tego, że Stefan Witwicki, z którym wiele lat nie widziałem się i nie znosiłem, napisał powieść, podobnie jak ja, na téjże kanwie osnutą, i jak późniéj dowiedziałem się, także udzieloną mu od pani L...., która zdaje się wzięła sobie za pobożny obowiązek grobowiec autora Wiesława ubrać kwiatami swéj fantazyi, jakby niedość było ozdobić takowy prawdą jego życia? Witwicki i ja, obaśmy w najlepszéj wierze, z podsuniętego tematu zrobili dwa rodzajowe obrazki, i pewnie ani jemu, ani mnie przez myśl nie przeszło, żeby chciało się komu komponować bajki na karb osób bądź świéżo zmarłych, bądź jeszcze żyjących.
Moja powiastka: Popas w Piotrkowie ukazała się najprzód w Dodatku do „Czasu“ (1850 r.). Witwicki swoją wydrukował niedługo potém w zbiorze powiastek pod napisem: Gadu-Gadu. Kto przypomni sobie jednę lub drugą, zdziwić się może, dlaczego w powyższym żywocie jenerała Morawskiego nie dałem miéjsca temu jego spotkaniu się z Brodzińskim, gdy tyle innych drobniejszych przytoczyłem anegdot? Atoli czerpiąc najobfitszy materyał z listów jenerała, znalazłem w nich ustęp, rzecz tę we właściwém przedstawiający świetle, to jest, że całe zdarzenie było zmyśloném.
„W Dodatku do „Czasu“ — pisze Morawski — czytałem powieść o mnie i o Brodzińskim. Pochlebna bardzo, ale ani słowa prawdy; gdy każda przecie nowella na czémsić prawdziwém, lub tradycyjném opieraćby się powinna, a potém ad libitum snuta. Komponowano narodowość, charaktery, zdarzenia, historyę, czemuż mnie komponować nie mają? Trzeba poddać się popędowi wieku i być tém, czém być każą.“
Bardzo słuszna uwaga, atoli jeszcze wypadało dodać, że co winni autorowie, jeżeli dla ich użytku komponują tradycyę, fałszują świadectwo współczesnych, jak to właśnie zaszło w niniejszym przypadku? Nieprzeczę, byłoby o wiele stosowniéj gdyby powiastka osnutą była na tle prawdziwego faktu; lubo i tak, choć na zmyślonym stoi, nieprzeciwi się ani wewnętrznéj prawdzie charakterów, ani wyobrażeniom i kolorytowi epoki. Pewny jestem, że gdyby podobne spotkanie się, i w tych samych warunkach, zaszło było czy to w Piotrkowie, czy w Lublinie, lub Radomiu, dwaj nasi poeci znaleźliby się z małą różnicą, jak w powieści — zwłaszcza, że jenerał Morawski, jakto w korespondencyi swojéj często wyznaje, wielkim był wielbicielem Brodzińskiego, i nieraz o niego kruszył kopię z Kaj. Koźmianem lub Osińskim.
Tłem poezyi i poetycznéj powieści jest raczéj prawda ducha, prawda charakterów, niż prawda rzeczywistości; bo czyż między wszystkiemi utworami wyobraźni, a matematycznie ścisłym realizmem, nie leży większa przepaść niż się na oko wydaje? Weźmy n. p. bohatyrów żyjących w poezyi ludów; jakaż to różnica między tém co pieśń o nich śpiéwa, a tém, co mówi historya! Bohatyrowie Homera, gdyby z czasów oblężenia Troi dochowały się kroniki, wcale inaczéj wyglądaliby niż w Iliadzie; a ów hiszpański Cyd, pełen rycerskiego honoru, pobożności i galantomii kastylskiéj, jakim widzimy go w Romancero, antypodyczną gra rolę w arabskich kronikach, jedynie prawdziwych, bo współczesnych mu, z których się pokazuje, że to był zuchwały rębacz, nietroszczący się bynajmniéj kogo bił, byle bił, czy to braci chrześcian, czy muzułmanów. Poezya średnich wieków pasowała go na chrześciańskiego rycerza, pogromcę muzułmanów, kiedy on przeciwnie, najpiękniéjsze lata życia spędził w służbie królów mahometańskich w Saragossie. W szesnastym wieku, taż poezya zrobiła go świętym, cudotwórcą Rodrygiem. Legenda opowiada, że jakiś zuchwały Żyd zakradł się był do kościoła, gdzie zwłoki Kampeadora spoczywały, i chciał go wziąść za brodę; atoli nieboszczyk dobył sławną Tizonę i w Żyda się zamierzył.... przestraszony śmiałek padł bez zmysłów na ziemię, a przyszedłszy do siebie, opowiadał o tym cudzie. Gruchło to między ludem, i Filip II. dogadzając opinii, starał się już o kanonizacyę dla Cyda. Dobyto z grobu zwłoki chrześciańskiego bohatyra, i znaleziono je w ubraniu arabskiém.... Ostatni ten szczegół już nie do legendy, lecz do historyi należy....
Poezya w tym, jak w wielu innych przypadkach nakazała milczenie historyi. Cyd wiekami zmieniał się, dzika jego fizyonomia uszlachetniała się i piękniała postępem i rozwojem Hiszpanów. Cyd — to fikcya, a raczéj to lud hiszpański który siebie wyśpiewał i wymodelował w ulubionym rycerzu....
Nic więc dziwnego, że i nasz wiek tworzy sobie ludzi i zdarzenia takie, jakie do jego przypadają myśli; czyli siebie on śpiéwa i modeluje w postaciach i zdarzeniach do różnych należących wieków.
Jedno tylko pogwałcenie prawdy natury ludzkiéj, jak niemniéj pogwałcenie charakteru i ducha narodowego, zasługuje na nazwę fałszu w poezyi.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Lucjan Siemieński.