Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie tom 2.djvu/367

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rami wyobraźni, a matematycznie ścisłym realizmem, nie leży większa przepaść niż się na oko wydaje? Weźmy n. p. bohatyrów żyjących w poezyi ludów; jakaż to różnica między tém co pieśń o nich śpiéwa, a tém, co mówi historya! Bohatyrowie Homera, gdyby z czasów oblężenia Troi dochowały się kroniki, wcale inaczéj wyglądaliby niż w Iliadzie; a ów hiszpański Cyd, pełen rycerskiego honoru, pobożności i galantomii kastylskiéj, jakim widzimy go w Romancero, antypodyczną gra rolę w arabskich kronikach, jedynie prawdziwych, bo współczesnych mu, z których się pokazuje, że to był zuchwały rębacz, nietroszczący się bynajmniéj kogo bił, byle bił, czy to braci chrześcian, czy muzułmanów. Poezya średnich wieków pasowała go na chrześciańskiego rycerza, pogromcę muzułmanów, kiedy on przeciwnie, najpiękniéjsze lata życia spędził w służbie królów mahometańskich w Saragossie. W szesnastym wieku, taż poezya zrobiła go świętym, cudotwórcą Rodrygiem. Legenda opowiada, że jakiś zuchwały Żyd zakradł się był do kościoła, gdzie zwłoki Kampeadora spoczywały, i chciał go wziąść za brodę; atoli nieboszczyk dobył sławną Tizonę i w Żyda się zamierzył.... przestraszony