Podróż naokoło świata w 80-ciu dniach/Rozdział V

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Juliusz Verne
Tytuł Podróż naokoło świata w 80-ciu dniach
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1891
Druk Wł. L. Anczyc i Sp.
Miejsce wyd. Warszawa — Lublin — Łódź
Tytuł orygin. Le Tour du monde en quatre-vingts jours
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
ROZDZIAŁ V.

Nowy papier wartościowy.

Pan Fogg nie przeczuwał zapewne, jak ogromne sprawił wrażenie swym wyjazdem. Wieść o dziwnym zakładzie rozeszła się po Reform-Clubie i wywołała niezmierne zajęcie wśród jego członków. Sensacyjną tę nowinkę pochwyciły wszystkie gazety i dzięki im cały Londyn a potem Połączone Królestwo dowiedziały się o tem niezwykłem zajściu.
»Kwestyę« podróży naokoło świata komentowano, omawiano, roztrząsano gorączkowo i namiętnie.
Potworzyły się stronnictwa. Jedni byli po stronie pana Fogg; inni zaś, a do tych należała większość, stanęli przeciw niemu. Podróż naokoło świata w tak krótkim czasie wydawała im się możliwą tylko w teoryi lub na papierze. »Times«, »Standard«, »Evening-Star«, »Morning-Chronicle« i dwadzieścia innych czasopism miejscowych stanęło przeciw panu Fogg. Jedynie gazeta »Daily-Telegraph« ujęła się za nim.
O panu Fogg wyrażano się jak o maniaku, waryacie, członkom zaś Reform-Clubu brano za złe, iż trzymali zakład z człowiekiem chorym na umyśle.
Podczas pierwszych paru dni kilka odważnych umysłów, a były to przeważnie kobiety, stanęło po jego stronie, szczególniej, gdy gazeta »Illustrated London News« pomieściła na swych szpaltach wizerunek pana Fogg. Nawet kilku dżentelmenów odważnie wyraziło przypuszczenie: a nuż, kto wie? Zdarzały się dziwniejsze jeszcze rzeczy. Byli to po części czytelnicy »Daily-Telegraph«. Po kilku dniach jednakże i to pismo uległo ogólnemu prądowi. 7 października w gazecie Królewskiego Towarzystwa geograficznego ukazał się duży artykuł, roztrząsający kwestyę przedsięwzięcia wszechstronnie.
Sądząc z tego artykułu, wszystko się składało przeciw podróżnikowi, ludzie i natura. By projekt mógł być wykonanym, trzeba było przypuścić niezwykłą punktualność w przybyciu i wyruszaniu pociągów i statków, punktualność, która nie istniała i istnieć nie mogła w rzeczywistości. W ogólności w Europie na przestrzeniach stosunkowo niewielkich można jeszcze liczyć na przybycie pociągów w oznaczonej godzinie. Ale jak można określić napewno, iż w trzy dni przebędzie się Indye, a w siedem Stany Zjednoczone. A wykolejenia, a zetknięcia się pociągów, zła pogoda, zamiecie śnieżne, czyż wszystko nie składało się przeciw panu Fogg? A zależność statków podczas zimy od wiatrów i mgieł? Ileżto razy najlepsze parowce spóźniały się o dwa lub trzy dni. Wystarczy jedno jedyne opóźnienie, by sieć komunikacyi bezpowrotnie została przerwaną. Gdyby pan Fogg choćby o kilka godzin tylko na statek się spóźnił, będzie zmuszony czekać na następny i wskutek tego zamiar jego zostanie zniweczony. Artykuł ten ogromnego narobił hałasu, wszystkie gazety go powtórzyły i akcye pana Fogg ogromnie spadły.
Wiadomo, jak namiętnie Anglicy się zakładają. Mania zakładania leży już w temperamencie tego narodu. Zaraz też po wyjeździe pana Fogg zaczęto się zakładać o ogromne sumy za i przeciw szczęśliwemu wynikowi podróży. Nietylko członkowie Reform-Clubu, ale i szersza masa publiczności w szał ten porwaną została. Stawiano na Phileasa Fogg, jak na wyścigowca. Zrobiono z niego papier wartościowy i, puściwszy go w obieg, robiono ogromne obroty. Po upływie zaś pięciu dni, po ukazaniu się wyżej wspomnianego artykułu w gazecie Królewskiego Towarzystwa geograficznego kurs papieru »Phileas Fogg« zaczął się obniżać i spadać coraz bardziej.
Panu Fogg pozostał już jedyny prawie stronnik. Był nim stary sparaliżowany lord Albermale. Szanowny dżentelman, przykuty do swego fotelu, oddałby cały swój majątek za możność odbycia podróży naokoło świata, choćby w dziesięć lat. Stawiał pięć tysięcy funtów sterlingów za dobro sprawy pana Fogg. A gdy mu przedstawiano całą bezsensowność tego projektu, odpowiadał: »Jeśli jest możliwą ta wyprawa, dobrze będzie, jeśli ją Anglik pierwszy wykona«. Pan Fogg coraz mniej miał stronników, wszyscy i nie bez słuszności stanęli przeciw niemu. Jego akcye spadały coraz niżej, aż siódmego dnia po jego wyjeździe fakt nieoczekiwany i dziwny rzucił nowe światło na osobę pana Fogg. Dzięki temu faktowi akcyi jego już nikt nie kupował. Otóż dnia tego o godzinie 9-ej wieczór do dyrekcyi policyi nadszedł telegram następującej treści:

Z Suezu do Londynu.

Rowanowi, dyrektorowi policyi, w administracyi centralnej, Scotland Place.
»Jestem na tropie złodzieja banku, Phileasa Fogg, wysłać do Bombayu natychmiast rozkaz aresztowania.
Fix, agent policyjny«.
Telegram ten sprawił na publiczności wstrząsające wrażenie. Szanowny dżentelman ustąpił miejsca złodziejowi banknotów. Fotografii jego przyglądano się uważnie i znaleziono uderzające podobieństwo do rysopisu złodzieja. Przypomniano sobie dziwny sposób życia pana Fogg, jego odosobnienie, jego nagły wyjazd, i stało się jasnem, jak na dłoni, i osobnik ten pod pozorem podróży naokoło świata, opartej na bezsensownym zakładzie, nie miał nic innego na celu, jak zręczne wymknięcie się z rąk angielskiej policyi.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Juliusz Verne.