Pochwała żywota wiejskiego

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Zbigniew Morsztyn
Tytuł Pochwała żywota wiejskiego
Pochodzenie Klejnoty poezji staropolskiej
Redaktor Gustaw Bolesław Baumfeld
Wydawca Towarzystwo Wydawnicze w Warszawie
Data wyd. 1919
Druk Drukarnia Naukowa
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cała antologia
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
ZBIGNIEW MORSZTYN.
POCHWAŁA ŻYWOTA WIEJSKIEGO.
(z POEMATU „VOTUM“).

Niech każdy przyzna, czy nie droższe złota
Wszystkie godziny takiego żywota?
Gdy pańskie dwory, wysokie kominy,
Ich gęste dymy,
Wzgardzę; gdy, próżen lichwy i wszelkiego
Długu, mogę się obejść do nowego,
Tem, czem mię Pan Bóg na ten rok obdarzy
A w drugim zdarzy.
Będę swój własny zagon sprawiał krzywym
Pługiem, nie będę okiem zazdrościwym
Patrzał na cudze wyniosłe stodoły,
Zawsze wesoły.
Zawsze wesoły, na swojem przestanę,
Nie będą myśli moje obłąkane
Po cudzych gruntach szerokich latały;
Dość mnie mój, mały.
Tam, skoro tylko gnuśna zima minie
A wiosna śliczny warkocz swój rozwinie,
Kiedy się śmieją, kwiatkami upstrzone,
Łąki zielone,
Sam świat i samo rzeczy przyrodzenie
Radość wydaje przez swe odnowienie
I samo nawet światło najjaśniejsze
Zda się świetniejsze.
Jako rzecz piękna: lub ptactwo pierzchliwe
Łowić lub głosy słyszeć świegotliwe
Lub leśny pędzić zwierz w niepostrzeżone
Sieci wstawione,
Lub patrzeć, kiedy sady zakwitają,
Gdy łąki sieką, gdy siana sprzątają,
Gdy wół roboczy, w jarzmo zaprzężony,
Wali zagony....

A kiedy już noc czarnemi skrzydłami
Świat ten okryje, nie między ścianami,
Lecz w sadzie albo w otwartej stodole
Spoczywać wolę.
Tam niepodobnym swej urodzie huczy
Bąk wodny głosem, to niedźwiadek kruczy,
To powtarzają pieśni ulubione
Żabki zielone.
To szumią drzewa, powoli ruszone,
Gdy niemi chwieją zefiry pieszczone,
To wonność z rosy dają wszytkie zioła,
Pociechy zgoła.
To czyste wody w przejrzystym strumieniu
Szemrzą, spadając z góry po kamieniu,
Aż i na młyńskie woda lecąc koło,
Szumi wesoło.
Kiedy też księżyc swe pełne kieruje
Koła, że ledwie dniowi ustępuje,
Jakie przechadzki lub między łąkami
Lub nad stawami!
Lecz prędzej na dół swe obrócą koła
Słoneczne wozy, niż temu kto zdoła,
Żeby wyrazić umiał tego wszytki
Życia pożytki.
Niechaj w niem żyję, niechaj, obciążony
Laty, w niem umrę, starzec nieznajomy,
Choć mię mój kmiotek rękoma własnemi
Zagrzebie w ziemi.
A jako żeglarz, gdy już w porcie stanie,
Miłe mu przeszłych bied przypominanie,
Miło mu pojrzeć na wichry, na skały,
Gdy wyszedł cały,
Tak ja, gdy, da Bóg, w pokoju usiędę,
Przeszłe niewczasy przypominać będę,
Wszytkie me biedy, trudy, troski, szkody,
Wszytkie przygody:

Jakom skrzydłami niebieskiej obrony
Z ostatniej toni bywał wydźwigniony,
Jakom w najcięższe swe doznawał razy
Anielskiej straży.
Lubo nie po raz śmierć już srogą swoję
Kosę na szyję zakładała moję,
Nieraz już moje wstępowały nogi
W podziemne progi....
Nie zawsze trzeba w prochem przykurzonych
Dziejach przykładów szukać niezliczonych,
Są częste znaki i z naszemi wieki
Boskiej opieki.
Wszytko to, co się przydaje człowieku,
Było już w dawnym, będzie w póżnym wieku,
Nasze przygody, pokoje i zwady
Pójdą w przykłady.

(Około 1670.)[1]





  1. Pochwała życia wiejskiego. Końcowa część poematu (Z. Morsztyna) „Votum“, którego jedną część podajemy na str. 194, drugą na str. 274 niniejszej antologji. Ze względu na rozwój polskiego słowa poetyckiego warto porównać ten ustęp z „Pochwałą wsi“ J. Kochanowskiego (na str. 261). Ostatnie zwrotki poematu Z. Morsztyna nastrojem swoim wznoszą się do poziomu najlepszych utworów poezji staropolskiej.
    Słoneczne wozy — zgodnie z podaniami starogreckiemi bóg Apollo (Fojbos) wjeżdżał na niebiosa w „słonecznym wozie“ (wschód słońca).





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Zbigniew Morsztyn.