Już to szesnasty za mną rok zapada Tęschnicy gorzkiej, — a ja pytam: po co Tak się do kresu śpieszę iść przemocą, Jakby dopiero dziś mi była biada?
Potrzebą boleść stała mi się blada — Lecz bodaj prędzej wieczną zaszło nocą Nieznośne życie, nim je osierocą Myśli, odbite jako ptak od stada!
Tum jest, a chciałbym indziej być, i znowu Chcieć więcej chciałbym niż chcę, a nie mogę, I mało mogąc działam nad swe siły.
I tylko żądze moje, pieśni słowu Zwierzam, gdyż nawet w wieczną idąc drogę, Też same będą co są, i co były. —