Tak mię już zmogła tęschność i zawzięta Wewnętrzna walka, że coraz ogniściej Nadzieją gardzę, mając w nienawiści Wszystko, co serce siecią żądz mi pęta.
Cóż, gdy czarowna oczu jej ponęta Znów z pomsty wszelkiej duszę mą oczyści, I już zdobyte biorąc z rąk korzyści, W dawne mię smutki wtrąca uśmiechnięta!
Bywało — kroki moje gdy odwiodę W bezdroża uczuć — w żywej mam pamięci, Że jest niewolą za tem iść, co nęci —
Wybrałem jednak iść na własną szkodę — Czemu? — bo dusza w drodze swej zbłąkana Już tylko umie szukać sobie pana. —