Już nożem śmierci zdała się być tknięta Mojego życia nić w jej ręku złota, I gdy się duch mój przeciw temu miota, Jakbądź to droga do wiecznego święta,
Żądzy mej twarde precz odjąłem pęta; Niech choćby błądząc szuka łask żywota — Alić, jak widzę, ciągnie ją tęschnota Tam wrócić, kędy lepsze dni pamięta.
Ja się ociągam trwożny idąc za nią, Bowiem mię znowu stawi przed mą panią, W której spojrzeniu widzę postać własną!
I oto — póki oczy te nie zgasną, Dopóty życia we mnie. Wśród mej biedy Niech nmrę[1], jeśli zwątpię o tem kiedy!—