Dwadzieścia jeden lat miłosnym szałem Targany duch mój, cierpiał ognia próby — I gdym nie zyskał nic, prócz serca zguby, Wziętej mi Laury dziesięć lat płakałem!
Dziś, dognębiony duszą jak i ciałem, Znam: że mi klęską był ten obłęd luby — Więc ostateczne chmurnych dni mych śluby Ku tobie. Boże! zwracam sercem całem;
Gdyż smutkiem chora we mnie myśl majaczy: Żem marnie przeżył lata, w których raczej Miałem spokoju szukać, niż rozpaczy.
Ty, coś mię w toń tę wtrącił, Niebios Panie! Nad moją duszą racz mieć zmiłowanie — Niech grzech swój znając, bronić go przestanie! —