Drapieżna ziemio! jakże ci zazdrości Wzrok mój, w ślepoty uplątany pęto, Żeś mu odjęła twarz tę uśmiechniętą, Co we mnie burzy uciszała złości.
I wam zazdroszczę, modre wysokości! Żeście tę duszę, z której ciało zdjęto, Tak skrzętnie wzięły w waszą ustroń świętą, Gdzie goszczą tylko ludzie sercem prości.
Wam wreszcie w Niebie, wy szczęśliwe dusze! Z nią społeczeństwa pozazdrościć muszę. Któregom nieraz szukał tak daremnie —
Gdyż śmierć bezbożna, która serce ze mnie Z Laurą mi wzięła — ta nad wszystkie chciwa — Czemuż mię z życiem do niej pójść nie wzywa? —