Zmierzchło wam słońce, biedne moje oczy! Lecz raczej w gwiazdach boską twarz swą chowa, Tęschniąc, że bez niej, zmaza was grzechowa Przy ziemi łzami opóźnienia mroczy.
Uszy! nie dla was już ten dźwięk uroczy, Co brzmiał tak słodko jak wybranych mowa — Stopy! już próżno wola w was gotowa Iść w ślad, niknący w świetlnej gdzieś przezroczy!
Więc żądze! zkąd wam, ze mną, w sposób śmiały O Laurę walczyć: żeście jedne z wiela Widzieć ją, słyszeć, ku niej iść przestały?
Śmierci złorzeczcie, lecz błagajcie Chwały Tego, co na to wiąże i rozdziela, By przez cierpienie przywiódł do wesela. —