Gdy pogodnego boski blask zjawiska, Swem zajściem w ciemność raniąc mię do żywa, Z mą duszą ziemski ślub okrutnie zrywa — Niechże choć nędzę mą rozpatrzę zbliska.
Jak srogi cios to w proch mię ziemski wciska, Laura i Miłość wie nielitościwa. I że pociechy próżno człek przyzywa W życiu, będącem pastwą mąk igrzyska!
Dziś mi pociechą Atropos nie Kloto! A ty, coś wziął ją, strzeżesz, masz ją sobie, Stokroć szczęśliwszyś jest odemnie grobie,
Bo ją oglądasz, — a jam olsnął oto, Odkąd, za mgłami łez i za tęschnotą, Jej oczu zgasły dla mnie zorze obie! —